Z gotowaniem u mnie jest tak - lubię, choć musi być na to odpowiedni moment i wolna chwila.
Kiedyś pieczenie ciast uwalniało mnie od stresu. Przygotowywałam składniki, odpalałam mikser i na dobrą godzinę wyłączałam się z tego świata. Skutkowało to niestety przyrostem tłuszczu tu i ówdzie, więc na całe szczęście zaprzestałam tego procederu na taką skalę.
Z czasem to wolne niedziele spędzałam z drugą połową w kuchni, przygotowując zapiekanki z makaronem, czy też kurczaka pod porami, obiady były naszym polem do popisu.
Grudniowy pośpiech sprzyjał niestety jedzeniu na szybko, wieczorami, byle jak i byle co.
Miałam już więc ochotę zrobić coś innego, potrzebowałam powiewu świeżości i nowego smaku.
Wiedziałam że do mnie należeć będzie przygotowywanie sałatek na święta, połączyłam więc kilka przepisów na sałatkę z tortellini, by zawrzeć w niej to co lubię, do tego sałatka z brokułami i sosem czosnkowym, oraz sałatka "złącz wszystko co jeszcze zostało, by się nic nie zmarnowało".
Ciasto miało być głównym punktem programu, albo i gwoździem do trumny.
Stwierdziłam że będzie moim tortem imieninowym.
Spróbowałam to ciasto w pracy i podchwyciłam pomysł, święta były idealnym momentem, by przenieść ten przepis do mojego domu.
Nie miałam czasu, by wypróbować je wcześniej, więc w Wigilię uzbrojona w podyktowany przepis, zabrałam się za przygotowywanie szpinakowego ciasta.
Pokrótce przybliżę Wam przepis, z którego korzystałam i który serdecznie Wam polecam.
Ciasto:
- 3 jajka
- 1 szklanka cukru
(ubić, a następnie dodawać powoli)
- 1 i 1/3 szkl. oleju (i razem zmiksować).
Kolejne składniki dodajemy, mieszając już łyżką:
- 1 szklankę mąki Krupczatki
- 1 szklankę mąki tortowej
- 1 łyżeczkę proszku do pieczenia
- szpinak mrożony rozdrobiony z Biedronki (niecałe 450g) dokładnie odcisnąć z wody.
Piec godzinę w 170 stopniach.
Krem:
- 400ml kremówki 36% ubić z 2 łyżkami cukru pudru.
Następnie zmiksować z tężejącą zieloną galaretką.
Ciasto dzielę na dwie części.
Na spodnią część ciasta rozsmarowuję dżem truskawkowy - kilka łyżeczek, następnie zakładam znów pierścień tortownicy i wykładam całą masę (do całkowitego stężenia wsuwam do lodówki), kruszę pozostałe ciasto i posypuję całość owocami granatu.
Smacznego.
Niniejszy wpis dołączam również do cyklu Akcji Celebruj Chwile.
wow, wygląda obłędnie, ja niczego , tzn żadnego ciasta nie upiekłam na święta :/
OdpowiedzUsuńWygląda bosko, można jeść oczami :)
OdpowiedzUsuńWarto zrobić, a zniknie w okamgnieniu.
UsuńSuper wygląda, ja upiekłam sernik :)
OdpowiedzUsuńCiasto wygląda rewelacyjnie, robi wrażenie, rzeczywiście wygląda jak leśny mech, chętnie bym je spróbowała :)
OdpowiedzUsuńNie tylko wygląda, smakuje obłędnie. Warto zrobić.
UsuńRobi wrażenie :D
OdpowiedzUsuńna pewno skuszę się na wypróbowanie tego przepisu, wygląda wysmienicie
OdpowiedzUsuńMiałam okazję spróbować ciasto o takiej samej nazwie :) troszkę się różni składnikami i proporcjami (więcej zielonego, mniej białego), ale w smaku pewnie podobne :)
OdpowiedzUsuń