Wyciszenie i błogostan to słowa które cisną się na usta jako pierwsze, gdy pomyślę o zapachu Safran Troublant marki L'Artisan Parfumeur. Nic w tym dziwnego, zapewne osoby które go znają, mają podobne odczucia. To zapach spójny, miękki, puszysty i perfekcyjny w swej prostocie. Nie ma tutaj zgrzytów, nie ma niedomówień, czy też kanciastych niedopasowań. Jest gładki, elegancki i wytworny, dając tym samym osobie go noszącej woal wyciszenia, spokoju i dostojnego dystansu.
Celowo nie cytuję nut, w teorii w nim zawartych, dla mnie to bowiem pluszowy, ciepły szafran, od początku do końca luksusowy, egzotyczny i zarazem domowy. Rozgrzewa, ale bez przesadnej słodyczy, nie oblepia, nie rujnuje też naszej przestrzeni.
To zapach bezpieczeństwa, choć nie nazwałabym go bezpiecznym, jest inny, wielowymiarowy w swej praktycznie jednonutowej zawartości. Szafran dominuje, nie dopuszcza do głosu niczego ze swego towarzystwa. Nie ma tła, nie ma pierwszego planu, jest tylko szafran i on dyktuje tutaj warunki.
Uwielbiam się nim otulać wieczorową porą, lubię też z nim zasypiać. To idealne dopełnienia dnia z duszą na ramieniu, to stoicki spokój i opoka gdy za zakrętem czyha niepewność.
Nie wiem jak zapachy L'Artisan to robią, ale skrywają w sobie niesamowitą magię doznań, uczuć i w magiczny sposób wpływają na samopoczucie, kształtując nasz odbiór otoczenia.
Który z zapachów jest Waszym opatrunkiem w trudnych chwilach?
piękna butelka :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcie, ja nie przepadam za szafranem w perfumach więc zapach nie dla mnie, ale moja przyjaciółka również bardzo go lubi.
OdpowiedzUsuńJa w trudnuch chwilach potrzebuję mocy, wybiorę więc pewnie oud lub jakieś kadzidło. :)
O, uwielbiam szafran, więc moge się im przyjrzeć z bliska :)
OdpowiedzUsuń