piątek, 29 listopada 2013

Akcja miesiąc za 99,99zł - oblana :(

Nie dałam rady, pokonały mnie promocje.
Z początkiem miesiąca wierzyłam że się uda, że z pewnością dam radę, bo nic pilnego nie potrzebuję. Nikt jednak nie spodziewał się,  a ja w szczególności nie przewidziałam, że pojawi się wysyp promocji -40%.
Toż to cios w serce, w moje postanowienia :(


To co na fotce, przekroczyło tę kwotę o zaledwie kilka złotych,  gdyby odrzucić lakiery z Wibo, co do których nie jestem jakoś szczególnie przekonana, udałoby się.


Jednak potem na mojej drodze stanęła Perfumeria Douglas, nie mam okazji zbyt często tam zaglądać, a ciekawiły mnie ich pędzelki. Mam co prawda swoich cały stos, ale mimo to bardzo chciałam je przetestować.




Poległam! sumując do tego jeszcze zakupy na Targach kosmetycznych, wychodzi całkowita porażka.

Niemniej jednak zyskałam świadomość własnych słabości.

Nie poddam się, od teraz każdy miesiąc będę podliczać, rozszerzę kontrolę również na inne wydatki.
Może w ten sposób znajdę pieniądze na lampę pierścieniową, obiektyw.


A dzień darmowej dostawy przed nami... trzeba się mieć na baczności!

środa, 27 listopada 2013

Yves Rocher, Neonatura Cocoon EDP - broń, na świata podstępną dłoń

Zapach o którym krążą legendy, zapach o wielu twarzach, dla jednych najwspanialszy, innym daje po głowie, nosie i jeszcze dobije leżącego. Ja tam go lubię, to moja broń, na świat, który ze mną łaskawie też się nie obchodzi.


Najważniejsze są początki, do tego zapachu należy podchodzić z pokorą, delikatnie smakować, próbować, on potrzebuje czasu, uwagi.
Nie można przejść obok niego obojętnie, tego jestem pewna.

Nuty bardzo proste, można je wymienić jednym tchem: wanilia, paczula, ciemna czekolada, kakao, ot, to już wszystko, reszta zależy od Twojego nosa.

Flakon idealnie leży w ręce, opływowy kształt, sprawia że masz wrażenie, że należy do Ciebie, że stworzony został z myślą o tym, by znaleźć się w Twoich rękach.

Pozostaje jedna kwestia, czy będziesz potrafiła go docenić i obdarzyć miłością.

50ml smakuj, rozkoszuj się, a będzie Ci dane zobaczyć jego piękno.

Niezaprzeczalnie inny, wyjątkowy, złożony, niedookreślony, wszystko zależy od tego, jakie oblicze pokaże na swojej właścicielce.

Może być Twoim sprzymierzeńcem, tarczą w walce ze światem, dodawać Ci sił, pewności siebie, jednak może i obrócić się przeciwko Tobie, stłamsić, zdusić.

Trzeba znaleźć siłę w sobie, by podjąć wyzwanie i okiełznać tę moc.

Paczula, ona tutaj dominuje, a jak wiadomo nie każdy się z nią lubi. Jednak tutaj wiruje wokół niej kakao, ciemna czekolada i wanilia. Połączenie, ryzykowne, ale jakże efektowne.

Neonatura Cocoon, otula kokonem niedostępności, broni przed złem tego świata, płaszczem ciepła w zimne dni otacza.

To moja tarcza, moja zbroja, która dodaje mi sił, ma jakąś dziwną, magiczną moc, kiedy jest już naprawdę źle, sprawia że odnajduję pokłady energii i idę dalej.

Jak jest odbierana przez otoczenie? Na pewno jest zauważana, również komplementowana.
Mroczna, ale i otulająca, niedostępna i kusząca.

Zapach, który warto poznać i dać mu czas, by jego magia zadziałała.

Jesień to odpowiednia pora, by podjąć wyzwanie.

Muszę jeszcze dodać, że balsam z tej serii jest moim sposobem, by po kąpieli, przed snem, nadal walczyć z wracającymi wspomnieniami, demonami codzienności. On stoi na straży, rozpieszcza mnie swoim zapachem.

Warto znaleźć w sobie odwagę, by po niego sięgnąć i spróbować go okiełznać.

wtorek, 26 listopada 2013

Hebe 28.11-11.12.2013r - nadchodząca gazetka promocyjna

Promocje -40% na szafy makijażowe w większości drogerii powoli się kończą, następuje przesyt kolorówką.

Może zaciekawi Was nadchodząca promocja gazetkowa Hebe.
Startuje 28.11.2013, obowiązuje do 11.12.2013r.


Zdjęcia robione naprędce, w świetle wybitnie niewspółpracującym. 












Promocja na  Batiste pewnie większość zaciekawi.
Revlon Colorstay, również godny uwagi.
Szampon L'Biotica, pasta Elmex, odżywki Nivea do włosów, żel do golenia Joanna, masła Green Pharmacy to według mnie najciekawsze propozycje z całej gazetki.

Ja zrobię sobie zapas migdałów w czekoladzie BAKAL Sweet, nie odmówię sobie tego, kupuję co tydzień, a tym razem zrobię zapas na dłużej.

sobota, 23 listopada 2013

- 40% Super Pharm - Uriage woda termalna - Okazja czyni... kobietę szczęśliwą

Szybka, mega szybka wizyta w Super-Pharm. Dosłownie 2 minuty zakupów. Pobiegłam bezpośrednio na dział dermokosmetyków.


Rzucam okiem na Uriage, ceny normalne, hmm... kurde odpuszczam.
Żadnej fiszki o promocji, SVR kątem oka ocenione, nic.

Widząc moją konsternację, uprzejma Pani zaproponowała że podskoczy pod czytnik, powie mi ile kosztuje, tylko która wersja mnie interesuje? Myślę - obie, mówię - DUŻA!

I tak oto, miałam już wyjść, a  kroczę do kasy, koszt - 28,19zł za 300ml butlę.

Marzenia trzeba spełniać... na promocji.

Jutro będę mieć w pobliżu Krakowskie Super-Pharm i może więcej czasu.

Wiem że wiele z Was jej używa, równie wiele ma na swoich listach zakupowych.

Warto skorzystać.


A ponad sześć miesięcy temu... (był bukiet, obrączki i tort)

Dziś zgoła odmiennie, nie na fali zakupów -40%, (te zamierzam kontynuować za jakąś chwilę), choć pochłonęło to również pieniędzy wiele.

Trochę sentymentalnie, inaczej, prywatnie...

Przepraszam że dopiero dziś, choć obiecałam niektórym tygodnie, czy miesiące temu.


Pewnego majowego dnia...
Krótka migawka zdjęć, pewnego ślubu :)

Był bukiet jaki sobie wymarzyłam, cantadeski w kolorze fioletowym.
Warto było wstać o 1 w nocy, by jechać na giełdę kwiatową i znaleźć te jedne, jedyne, u jednego tylko sprzedawcy.

We włosach również te kwiaty...




Buty, które się chowają, też fioletowe, tak samo jak biżuteria...


Był stres, w trakcie przysięgi dostałam ataku śmiechu, ale opanowałam się... po jakimś czasie.





Cudowne dziewczyny, bez których ten dzień i zresztą poprzedzające tygodnie, również nie byłyby takie same.



Z którymi wykonałyśmy również własnoręcznie bukiet na stół...




A już po ślubie, po weselu, w czerwcu już o ile dobrze pamiętam...
Plener ślubny...




piątek, 22 listopada 2013

-40% Hebe i Rossmann - zakupy

Ja już po pierwszych zakupach.

W obu sklepach byłam już zaraz po otwarciu, muszę przyznać że wiele osób wyczekiwało aż drzwi zostaną otwarte.

Jak na złość skumulowane akcje -40% zbiegły się z moim postanowieniem i wyzwaniem zarazem, że nie wydam więcej jak 99,99zł w ciągu miesiąca na kosmetyki (nie wliczając targów kosmetycznych)

Umiar i jeszcze raz umiar, taki cel mi przyświecał, myślę że się udało, choć kilka dni promocji jeszcze zostało.

Hebe:
*Pomadka Maybelline Baby Lips, szkoda że nie było już więcej interesujących mnie kolorów, wzięłam, Pink Punch - 6,59zł
* zalotka Misslyn - 17,99zł


Nie wiem czy nie wrócę po zestaw Max Factor tusz 2000 Calorie + puder prasowany za 29,99zł, napiję się kawy, pomyślę, zastanowię się :)
Jeszcze szczoteczka elektryczna, z tuszem 79,99zł, coś dużo bym tych tuszy na zapas miała.


Rossmanm:
* dwa lakiery Wibo 3,09zł/ 1 szt.


W Rossmanie niestety nie miałam w czym wybierać, mój Ross, nie dość że nie ma zbyt wielu szaf makijażowych, to są bardzo przebrane, świecą pustkami w niektórych miejscach.
Pomadki Baby Lips, sprawdziłam na czytniku, miał standardową cenę 9,99zł.
Szminki Astor na którą miałam nadzieję, nie było, stał sam tester :(.



W niedzielę planuję odwiedzić Super-Pharm, oraz Sephorę (tu już tylko -20%).

Lolita Lempicka EDP - klasa, uwodzenie, bezpieczeństwo i utulające zapomnienie

Ciągle sobie obiecuję że recenzje zapachowe będą moim cotygodniowym cyklem, obieram nawet w myślach, który to może być dzień, jednak obecny zamęt życiowy nie pozwala na systematyczność.

Perfumy to jednak kawał mojego życia, postanowiłam  przedstawić więc zapach, który w ten świat mnie wprowadził, jego wyjątkowość sprawiła że przepadłam.
Pierwsze zarobione pieniądze i wybór padł na Lolitę Lempicką EDP, klasyk w świecie perfumiarstwa, kobiecy, frywolny, uwodzicielski i beztroski, da się to połączyć? a  i owszem!


Kusi pięknie zdobiony flakon w kształcie jabłka, wykonanie, każdy jego detal oddaje złożoność zapachu.

Nie jest on ulepnym słodziakiem, daleko mu też do kanciastej elegancji, nie przytłacza niedostępnością, jest wyjątkowy!

Nuty za wizaz.pl:
nuta głowy: lukrecja, bluszcz, anyż gwiaździsty z dodatkiem orientalnych nut kwiatowych
nuta serca: fiołek, irys, wiśnia amarena
nuta bazy: wanilia, pralinka, bób tonka, wetiweria, piżmo, paczula.



Główną, dominującą rolę w tej złożonej kompozycji gra lukrecja, anyżek, wiśnia, pralinka, fiołek i paczula, tak twierdzi mój nos i ja.

Jest to zapach, obok którego trudno przejść obojętnie, charakterystyczny, jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny, trudno doszukać się na perfumeryjnych półkach czegoś, choć odrobinę podobnego i dobrze! Lolita może być tylko jedna!

Ewa jabłkiem skuszona była już wieki temu, ja jako imienniczka też dałam się skusić. 

Lolita Lempicka w klasycznym wydaniu wody perfumowanej, bo o tej dziś mowa, to zapach przeciwstawieństw, w którym jednak nie ma zgrzytów, jest harmonia, poszczególne nuty mimo że tak różne, są ze sobą nierozerwalnie splecione, uzupełniają się.

Upojność lukrecji, słodycz pralinki, aromatyczny anyżek to wszystko złączone w jednej kompozycji musiało odnieść sukces, do tego niewinny fiołek, wiśnia i na koniec paczula - dzieło niedoścignione.

Lolita jest kokietką, uwodzi, kusi słodyczą, jednak roztacza wokół siebie woal niedostępności, niedoścignionego ideału, bawi się, igra z uczuciami.
To zapach kobiety wyjątkowej, która patrzy i widzi, myśli i czuje. Buduje pewność siebie i odbiera ją płci przeciwnej.
Wieczór z Lolitą, to zawsze chwile niezapomniane. Nie da się przejść obok niej, nie tracąc głowy, jednak ona mierzy głębiej, trafia do serca, zapada w pamięć.

 Lolita Lempicka edp, utrzymuje się na mojej skórze długie godziny, potrafi przycupnąć na karku i uwolnić swój zapach gdy włosy falują na wietrze. Jest to zapach cielesny, wyrafinowany, upojny - idealny.

Nie wyobrażam sobie mojej kolekcji bez Lolity, a dokładnie Lolit, bo jest ich na rynku więcej, począwszy od wersji wody toaletowej, która jest trochę delikatniejsza, bardziej świeża, są liczne wersje Midnight,  L`Eau de Minuit i wiele, wiele innych. Większość bazuje na powyższych nutach i tej kompozycji, choć niektóre odbiegają już sporo dalej. Klasyk jednak to jest zapach, który wywołuje na mojej twarzy uśmiech, choć i L de Lolita Lempicka, zapach zupełnie inny, bardzo polubiłam.


Można upolować przepiękne zestawy małych pojemności w koszyczkach, karocach, klatkach, uzupełnione o balsamy, żele. Marka dba o dopieszczenie wszystkich zmysłów.

Warto dać się skusić i sięgnąć po jabłko, by skosztować rozkoszy.

czwartek, 21 listopada 2013

Yoskine, Łagodzące mleczko przeciwzmarszczkowe, cera sucha, wrażliwa i naczynkowa

Szybkie jest życie, więc dziś i szybka recenzja.

Jestem fanką miceli, ogromną ich fanką, jednak mimo to, czasem trafiają do mnie mleczka, na które znalazłam sposób, a formę demakijażu z nimi polubiłam. Może nie na tyle, by pozostać przy niej całkowicie, micele nadal to dla mnie numer jeden.

Mleczko Yoskine, poznałam dzięki tubkom limitowanej edycji - free sample po 75ml.

Regularne opakowanie jest bardzo eleganckie, smukłe, poręczne, zawiera dozownik, w opakowaniu  mieści się 200ml - cena to około 25zł.

Samo mleczko nie jest gęste, powiedziałabym że konsystencja ma nawet tendencję do przelewania się przez palce. Jednak przy moim sposobie na demakijaż bardzo ją sobie chwalę.

Wylewam trochę na dłoń i masuję twarz, po 30 sekundach ścieram mleczko i resztki makijażu ręcznikiem papierowym.

Powtarzam czynność, przykładając również dłonie do oczu. Ścieram znów ręcznikiem papierowym.

Przy trzecim podejściu po podkładzie praktycznie nie ma śladu.
Niestety jeśli chodzi o tusz, to tutaj niestety mleczko sobie nie radzi, więc micel dokańcza dzieła unicestwienia. Cienie schodzą dość dobrze, jednak tusze, mimo że używam klasycznych, nie wodoodpornych, stanowią dla niego problem.

Czasami zdarza się, choć niezbyt często, że gdzieś odczuję delikatne pieczenie .

Ogólnie podoba mi się konsystencja tego mleczka, która nie jest gęsta, dobrze rozprawia się z podkładem i resztą kosmetyków na twarzy. Jednak jeśli szukacie kosmetyku uniwersalnego, który nadaje się również do demakijażu oczu, to niestety nie będzie on ideałem.

Mimo to, bardzo się polubiliśmy.

wtorek, 19 listopada 2013

Akcja z Rossmann - Wilkinson - 19.11.2013r

Pewnie część z Was o tym słyszała, jednak może nie wszyscy.

Od dziś, do wyczerpania zapasów jest ciekawa akcja w Drogeriach Rossmann.
Bierzesz maszynkę Wilkinson Quattro (damską, lub męską) z półki, podchodzisz do kasy.
Tam musisz dokończyć zdanie: "Prawdziwy facet jeździ jak..." - w praktyce nie wszyscy tego oczekują, ja nie musiałam nic mówić :)
I za maszynkę płacisz tylko 1zł.

Cena wyjściowa damskiej to 34,99zł, męskiej 29,99zł



W mojej drogerii na półce męskich już nie było.

Opłaca się, jest to maszynka przy której można wymieniać ostrza, nie jest to prosta jednorazówka.

Warto przejść się i sprawdzić, czy w Waszej drogerii jeszcze coś zostało.


poniedziałek, 18 listopada 2013

Moje zapachy. Kolekcja perfum.

W oczekiwaniu na wenę i dobre światło, potrzebne do uwiecznienia na zdjęciach i pokazania na blogu organizacji kosmetyków w toaletce-komodzie, przedstawiam kolekcję zapachów po zmianach przed nadchodzącą jesienią i zimą.

Na górną półkę w dużej mierze trafiły zapachy na chłodniejsze dni, jedynie L'Artisan został na dolnej, w obawie o zbyt duże obciążenie na tej wyżej.

Zapachy mieszkają w szafce, zamykanej więc zacienionej, światło do nich nie dociera.

Swoje miejsce mają tutaj również balsamy uzupełniające niektóre linie, oraz żele, czy też puder  Innocent.

Dla mnie szczególnie istotne jest przechowywanie perfum, nie wyobrażam sobie trzymać ich w łazience, w której często temperatura drastycznie skacze. O ile uroczo wyglądają również zapachy na toaletce, czy nocnej szafce, to jednak tam słońce na nie oddziałuje, wolę dłużej cieszyć się ulubionymi perfumami, mieć pewność że zapach się nie zmieni, więc zamykam je przed światem.

Zapachy to mój świat, one wpływają na moje samopoczucie.

Wszystkie z nich kocham, każdy za inne nuty, inne kompozycje, okazje na które po nie sięgam.

Całość:




Zbliżenie na górną półkę (lewa strona)


Zbliżenie na górną półkę (prawa strona)


Po reorganizacji na górną półkę trafiły zapachy jesienne, zimowe i te całoroczne (Innocent)



Dolna półka.
W lewym rogu mam zapachy w kartonikach, nowe, kupione na zapas, jeśli zapach został wycofany, a nie potrafiłabym się bez niego obejść



Na dolnej półce są zapachy wiosenne, letnie, świeże, owocowe, po które zdecydowanie rzadziej będę sięgać w najbliższych miesiącach. Swoje miejsce mają tutaj również miniatury i odlewki ze wspólnych zakupów i wymian.




Kuferek z próbkami zapachów. Daleko mam do perfumerii, więc pozostaje mi zakup próbek by poznać coś na spokojnie i dokładnie.


Niektóre z zapachów są ze mną już od 8 lat, przez taki okres powstawała moja kolekcja.

Odpowiednio przechowywane nadal pachną tak samo.


niedziela, 17 listopada 2013

Astor, Soft Sensation Lipcolor Butter 012 i 013

Chodziłam koło tych pomadek, dobrych kilka miesięcy. Klasycznych szminek miałam sporo, ale że cena tych, ok. 25zł nie grzeszyła okazyjnością, tak macałam, testowałam, zachwycałam się, do momentu gdy cena za sprawą krótkiej promocji nie zmalała do 14,99zł.
Wtedy musiały być już moje.
Zdecydowałam się na mocno napigmentowane, wyraziste kolory.

Wcześniej testowałam również pomadki w podobnej formie z Revlon, niestety wysuszyły mi usta,  oraz Bourjois, bo lubię szalenie tę firmę, jednak te nie utrzymywały się na ustach tak długo.


Astor, Soft Sensation Lipcolor Butter 012 Unguilty Pleasure
Astor, Soft Sensation Lipcolor Butter 013 Magic Magenta

Pomadki wygodnie się aplikuje, choć trudno w ich przypadku o precyzyjne nałożenie, to jedyny ich minus.
Złota końcówka kredki służy do wykręcania kosmetyku, można ją oczywiście ponownie wkręcić.


Kolory były przemyślane i uprzednio często testowane.
Na niektórych zdjęciach odcienie mogą wydać się podobne, jednak są to dwa zupełnie odmienne  kolory.
Coś ostatnio lubuję się w tak wyrazistych ustach.

Co najważniejsze, nie wysuszają, pomimo iż używam ich codziennie, nie zauważyłam żadnego pogorszenia stanu ust.


Same pomadki są zaskakująco trwałe, nigdy wcześniej nie miałam tak długo koloru na ustach.
W moim przypadku niestraszne im jedzenie, picie, one nadal są na swoim miejscu, równie intensywne co wcześniej.

Jeśli używam ich na dzień, często robię różne kombinacje, dzięki czemu uzyskuję delikatniejszy efekt.

Zdarza mi się nakładać je na usta posmarowane Carmexem, wtedy kolor jest półtransparentny.
Usta błyszczą, wyglądają bardzo naturalnie, szczególnie przy nr 012 Unguilty Pleasure.

Jednak nawet nakładane solo, nie dają matowego wykończenia.

Fajny efekt uzyskuję również jeśli nałożę dodatkowo na sam środek ust, błyszczyk w jasnoróżowym odcieniu, super współgrają oba kolory, widać ciekawe przejście między nimi.

Kolor można stopniować, dokładając kolejne warstwy.

Dawno nie byłam tak zadowolona z zakupu. Inne pomadki kurzą się w szufladzie, od kiedy mam te.

 A teraz kilka zdjęć:
Astor, Soft Sensation Lipcolor Butter 012 Unguilty Pleasure





Astor, Soft Sensation Lipcolor Butter 013 Magic Magenta




Od ponad miesiąca chodzę również za kolorem 011, jednak w żadnej drogerii nie mogę go znaleźć, już kupując te, nie było go na stanie.
Zbliża się -40% w Rossmanie, ale nie łudzę się że tam go znajdę, jednak i tak się przejdę :)

Ciekawią mnie również pomadki w tej formie z Rimmel, jednak to tylko ciekawość, Astor w zupełności mnie satysfakcjonuje.
Nie testowałam jedynie Catrice, niestety brak przy nich testerów :(

Posiadacie pomadki w tej formie w swoich kolekcjach?

piątek, 15 listopada 2013

Moja aktualna pielęgnacja włosów - listopad

Przedstawiam pokrótce moją aktualną pielęgnację włosów.
Nie jest to nic szczególnego, jednak pozwala mi utrzymać kondycję włosów na przyzwoitym poziomie.
Dziś dodatkowo podcięłam końcówki, które nie zaznały nożyczek już od ponad pół roku, a były mocno umęczone comiesięczną koloryzacją.

Włosy myję każdego dnia rano, obecnie używam Syoss Volume Lift, choć często zmieniam szampony, kilkukrotnie wracałam ostatnio do Yves Rocher, mimo to, nie jestem wierna w tym temacie. Jedyne co, to męczą mnie duże butle, taka jak ta Syoss, inne szampony zużywam szybko, ale te butle jakby nie mają dna. Syoss myje włosy, nie wysusza ich, nie obciąża, nie powoduje splątania, nic więcej mi nie potrzeba.

Przy każdym myciu używam odżywki, na tę chwilę Artego Easy Care Magical Color Conditioner, gdyby nie ten zapach, to nawet bym ją polubiła, (podobnie jak w szamponie z tej serii, wyczuwam w niej nutę znajomą z płynu do podłóg - trauma).

Raz, bądź dwa razy w tygodniu zamiast klasycznej odżywki nakładam tę która jest dołączana do farb Casting, przez ostatni rok zbierałam je, by móc teraz, jesienią zafundować sobie kurację z ich udziałem.


Włosów nie suszę, owijam tylko ręcznikiem, który po kilku minutach ściągam, spryskuję czuprynę dwufazową odżywką Gliss Kur (wszystkie wersje lubię), dzięki niej super się rozczesują, a moje baby hair mniej odstają :).

Jeszcze lekko wilgotne włosy dopieszczam odrobiną Argan Oil, lub Jedwabiu w płynie Green Pharmacy. Kroplę rozcieram w dłoniach, wcieram delikatnie w same końce, gdy jest go już mniej, przeczesuję palcami włosy od połowy ich długości.

Chwilowo robię przerwę z olejowaniem, jednak wiem że do tego wrócę.

Zdarza mi się czasem nałożyć maskę na całą noc, wtedy rano myję włosy pomijając nakładanie odżywki do spłukiwania.

Tak niewiele, robi wielką robotę. :)

wtorek, 12 listopada 2013

Bielenda. Awokado. Skóra sucha i odwodniona. Subtelny peeling do ciała przeciw przesuszaniu.

Krótka, konkretna recenzja peelingu do ciała, który gości w mojej łazience.

Miałam już masło z tej serii, pachniało obłędnie, ale trochę męczyło na dłuższą metę. W peelingu ten zapach rozpieszcza, uprzyjemnia kąpiel, ale nie jest traumą, bo trwa krótko.

Peeling zamknięty jest w sporym pojemniku w optymistycznym kolorze, pięknie wygląda w łazience, nawet pomimo tego, że sama łazienka nie grzeszy elegancją i szykiem.


Sam peeling, jak widać na zdjęciu jest gęsty, ma zupełnie stałą konsystencję. Drobinki są duże, część z nich podczas peelingu i masowania ciała rozpuszcza się, jednak te czarne drobinki zostają.

Peeling jest bardzo skuteczny, pobudza krążenie, przyjemnie masuje ciało.

Pozostawia skórę gładką, odświeżoną i miłą w dotyku, bez obklejenia i efektu natłuszczenia jak to robią inne peelingi. Z całą pewnością złuszcza martwy naskórek, bez niepotrzebnego wysuszenia, czy podrażnienia skóry.

Peeling nie jest może zbyt wydajny, albo ja tak lubię go używać, że znika w zastraszającym tempie.
Zapach uprzyjemnia kąpiel, sprawia że staje się ona prawdziwym relaksem.

Plusem jest zabezpieczenie peelingu tekturowym opakowaniem, a dodatkowo sreberkiem w środku.


Uważam że jest to peeling godny polecenia, mimo iż zazwyczaj sięgałam po te w formie żelowej, to ten jest równie skuteczny i przyjemny w używaniu.


Peeling staje się przyjemnością w takim towarzystwie :)