Owszem, z tyłu głowy mam cały czas świadomość, że moja skóra ma skłonność do błyszczenia, jednak mimo to nie odrzucam tego, co daje mi rozświetlacz.
Pierwszym z odkryć jest LadyCode by Bell, chłodny, subtelny, a przede wszystkim bajecznie tani.
Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie szukała dalej, chociażby po to, by mieć porównanie.
Będąc więc na Targach Beauty w Warszawie, skusiłam się na rozświetlacz marki Peggy Sage w kolorze peche - subtelnym szampańsko-brzoskwiniowym odcieniu.
Wariant na który się zdecydowałam to wkład, palet u mnie pod dostatkiem, więc nie stanowiło to dla mnie żadnego problemu. Dzięki temu trochę zaoszczędziłam, również i wyrzutów sumienia.
Dostępność testerów umożliwiła mi dokonanie właściwego wyboru.
Kolor jaki kupiłam, stanowi idealne dopełnienie mojego zbioru, okazuje się bowiem, że nie zawsze rozświetlacz w chłodnym odcieniu, pasuje do całości makijażu.
Odcień na zdjęciu wydaje się dość ciemny, jednak nałożony na skórę, rozwiewa wszelkie wątpliwości. Jest na tyle transparentny, że sprawdza się znakomicie nawet przy jasnej cerze, zostawia jedynie połyskującą poświatę w cieplejszych tonach.
Puder jest dość miałki, warto więc otrzepać pędzel przed aplikacją na skórze, by uniknąć nierównomiernego rozłożenia produktu.
Cień tej marki jest również moim ulubieńcem, chciałabym kupić jeszcze kilka innych kolorów - Gris Mutin
Jeśli będziecie mieć dostęp do tej marki, zwróćcie uwagę na te produkty, moje serce już skradły, być może posiądą i Wasze.
Znacie markę Peggy Sage?
Daje subtelny efekt, który mógłby być dla mnie zbyt słaby.
OdpowiedzUsuńładny efekt na skórze :)
OdpowiedzUsuńUuu jak ładnie wygląda na skórze <3 zaciekawiło mnie bardzo ;)
OdpowiedzUsuńNa ręce kolorek bardzo ładnie wygląda :)
OdpowiedzUsuńŁadny daje efekt, choć u mnie byłby pewnie tylko na lato. ;-)
OdpowiedzUsuńMi bardzo się podoba takie delikatne rozswietlenie i dla mnie byłoby ideale ;)
OdpowiedzUsuńWidzę ze dla mnie byłby idealny ;)
OdpowiedzUsuń