środa, 31 sierpnia 2016

Klorane. Szampon na bazie wosku z magnolii, intensywnie nabłyszczający i ochronny, włosy matowe.

Dziś kilka słów o kolejnym szamponie marki Klorane. Tym razem na tapecie wariant na bazie wosku z magnolii i powiem Wam szczerze, że sceptycznie podchodziłam do tego, czy przy moich włosach sprawdzi się choć w najmniejszym stopniu, czy nie przysporzy mi tylko kłopotów.
Owszem moje włosy są matowe, ale niestety również skłonne do przetłuszczania, więc efekt nabłyszczający średnio mi do nich pasował, a tu takie zaskoczenie!


Kupiłam go w sporej promocji, za ułamek ceny regularnej, nie patrzyłam więc zbytnio do jakiego rodzaju włosów jest dedykowany, docelowo miała go raczej przetestować mama, ze szczególnie wrażliwą skórą głowy. Myślałam że u niej ta marka będzie się z powodzeniem sprawdzać, będzie mieć też zatem odskocznię od stosowanego od lat szamponu Physiogel. Niestety, mama szamponu nie dostała, bo po pierwszym użyciu byłam nim tak zachwycona, że nie podrzuciłam go mamie ( o ja niedobra).


Zacznę od tego że szampon bajecznie pachnie, dobrze się pieni i super rozprowadza na włosach. Nie obciąża ich nawet w najmniejszym stopniu, rewelacyjnie się wypłukuje, pozostawiając włosy bardzo dobrze oczyszczone, miękkie i sypkie.
Podczas stosowania tego szamponu, ani razu nie sięgnęłam po mocno oczyszczający szampon Balea, co do tej pory zdarzało mi się dość często.
Włosy są gładkie, ale nie są przeciążone, nie nastawiałabym się jednak mocno na efekt nabłyszczenia, ja takowego nie zaobserwowałam. Niemniej jednak szampon oceniam bardzo wysoko.

Włosy w czasie jego stosowania wyglądają bardzo dobrze, nie są przetłuszczone, czy obciążone.
Dla mnie rewelacja.


Co ma takiego, czego brak innym szamponom?
Nie wysusza, nie plącze, spokojnie mogę obejść się bez odżywki do spłukiwania, jeśli nie mam na nią siły, a włosy mimo to dobrze się rozczesują.

Jeśli jeszcze kiedyś trafię na taką promocję, nie zawaham się zrobić podobnego zapasu.

Muszę przyznać że produkty marki Klorane sprawdzają się u mnie bardzo dobrze.

Czy jakiś szampon w ostatnim czasie, podbił Wasze serca?

wtorek, 23 sierpnia 2016

Kneipp BIO-Olejek do ciała. Jeden z lepszych.

Do recenzji tego olejku zbierałam się już dobre kilka miesięcy, jednak co się odwlecze to nie uciecze, nadal pozostaję pod ogromnym wrażeniem jego formuły, zapachu, a i w końcu działania.
Muszę od razu na wstępie nadmienić że raczej nigdy nie przepadałam za konsystencją olejków, a tu takie zaskoczenie i ogromna zmiana, że mogłabym więcej, wciąż i stale.


Miałam przyjemność zużyć kilka miniaturowych opakowań tego olejku i w pielęgnacji skóry, wymagającej szczególnej uwagi, nie ma sobie równych.
Mocno napięta skóra w niektórych partiach ciała spędzała mi sen z powiek i powodowała duży dyskomfort. Nieustanne ciągnięcie, swędzenie, a nawet pieczenie znikało jak ręką odjął już po pierwszej aplikacji.


Pomimo formuły olejku aplikacja nie sprawiała trudności, mało tego, dawała przyjemny komfort masażu, delikatnego, bez zbędnego tarcia i nacisku. Dłonie gładko sunęły po ciele, dając szybką ulgę.
Zapach również nie był bez znaczenia, świeży, pobudzający i dodający energii, kiedy zaczęłam odczuwać pierwszy jej spadek.


Przy skórze z tendencją do rozstępów, suchej i napiętej sprawdza się doskonale.
Nawet podczas pory wiosennej i letniej nie dawał dyskomfortu oblepionej skóry i dość szybko się wchłaniał.

Z przyjemnością zostanie ze mną na dłużej, a to dlatego że skóra w trakcie jego stosowania odzyskuje potrzebny poziom nawilżenia, staje się elastyczna i nie ma mowy o wysuszeniu.

Znacie BIO-Olejek do ciała marki Kneipp?

sobota, 6 sierpnia 2016

Zakupy z lipca 2016r

Było denko, więc idąc za ciosem, są i zakupy.
Widać znaczącą tendencję spadkową, choć lipiec okazał się obfitszy niż poprzednie miesiące, to są to jednak niezbędne zapasy, które muszę mieć w domu.


Nowości z konieczności, odżywka do włosów Experto, bo poprzednie mają się już ku końcowi, szampon był dodatkiem za 1 grosz, więc jak miałabym go nie brać? Oba kosmetyki Experto kosztowały 25zł, wcześniej nie miałam okazji używać kosmetyków tej marki.
Mgiełka w promocji kosztowała 9,99zł, a niestety Uriage w takiej cenie prędko się nie doczekam.
Kosmetyki kupiłam w Hebe.



Mydełka w piance Palmolive kupione po niecałe 8zł w Tesco. Miała druga połowa i bardzo zachwalała, zrobiłam więc niewielki zapas.
Chusteczki Nivea z Super-Pharm.



Była promocja w Rossmann na moje ulubione żele do golenia Isana, cena 6,99zł sprawiła że opustoszyłam półkę w drogerii.



Przejazdem zajrzałam do Intermarche (pierwszy raz, bo w moich okolicach nie ma tego sklepu) i kupiłam 3 żele do mycia twarzy Lirene, bardzo je lubię, a w cenie 9zł z hakiem żal było nie zrobić koniecznego zapasu.



Dwupaki Dove pojawiły się w Biedronce, wrzuciłam więc do koszyka żele i mydełka, jedno już zostało spożytkowane, stąd jego brak na zdjęciu.


Zakupów trochę więcej niż ostatnio, ale wszystko to konieczne zapasy. Czasem lepiej mieć więcej niż mniej, szczególnie gdy trafiamy na promocję.

Znacie, lubicie te kosmetyki? Może same ostatnio zrobiłyście zapasy swoich pewniaków w dobrych cenach?

piątek, 5 sierpnia 2016

Projekt denko - lipiec 2016r

Z lekkim opóźnieniem, ale przybywam z denkiem. Jest to tego rodzaju wpis, którego nie mogłabym sobie odmówić i stanę na rzęsach, nawet ostatkiem sił, ale właśnie to właśnie on musi się pojawić.

W minionym miesiącu poszło mi całkiem nieźle, choć jak widać w mniejszym stopniu zużywam kolorówkę. Niemniej jednak nieźle idzie mi z pielęgnacją, nawet w te upały przykładam się do nawilżania ciała. Mam nadzieję że tym samym zagwarantuję sobie dobrą kondycję skóry.


Przejdźmy do konkretów, bo uzbierało się sporo kosmetyków do omówienia.

- Bioderma Sensibio, wcześniej używana litrami do zmywania makijażu, teraz częściej do odświeżania twarzy w ciągu dnia. Uwielbiam i mam spory zapas.
- Mixa. Tonik do demakijażu z fatalną pompką, ale jako kosmetykowi nie mam mu nic do zarzucenia.
- Klorane, Szampon na bazie mleczka z papirusa, oraz miniaturka w innym wariancie. Szampony godne uwagi, choć niestety w regularnych cenach dość drogie.
- Coiff&Co. Huile Intense. Profesjonalna odżywka do włosów głęboko nawilżająca.- Bubel, którego będę omijać szerokim łukiem, nie robi nic dobrego z włosami, a do tego doprowadza mnie do furii awaryjnością pompki, przez co ostatecznie musiałam rozciąć opakowanie.
Biovax. Serum z wit A+E - kiedyś miałam co do niego mieszane uczucia, jednak teraz używało mi się go z dużą przyjemnością.
- Biovax. Maska z olejami arganowym, makadamia i kokos, bardzo lubię jej działanie i z pewnością do niej wrócę.
- Isana, Żel do golenia. Klasyczna fioletowa wersja jest bardziej niezawodna.
- Calypso, gąbka której używam do zmywania maseczek, nie wyobrażam sobie nie mieć jej w łazience.
- Bielenda Masełko do ust, które ładnie nadaje im kolor, do tego połyskuje i błyszczy. Niestety łapie wszystkie farfocle z torebki :(
- Palladio tusz Aqua Force wodoodporny nie tylko z nazwy - nawet trudno go zmyć :)
- płatki Tami - lubię, są tanie i dobre
- Ava, Maska enzymatyczna w miniaturowym opakowaniu z zestawu, muszę przyznać że robi dobrą robotę.
- Fresh Juice, żel który świetnie sprawdza się również w roli płynu do kąpieli. Ma przyjemny odświeżający zapach Trawy cytrynowej i gęstą konsystencję, a na dokładkę jest bardzo tani.
- Kult, Czysta Harmonia, kremowy żel pod prysznic - faktycznie ma taką konsystencję i formułę, ale nie jest to nic szczególnego.
- Kneipp, Na dobranoc - jeden z ulubionych płynów do kąpieli, jednak wrócę do niego już w chłodniejsze dni.
- Lacalut, Activ - pasta petarda, dobrze oczyszcza, powiedziałabym że rewelacyjnie, a do tego dba o dziąsła
- Yves Rocher miniatura żelu pod prysznic z limitowanej zimowej edycji, bardzo przyjemnie się jej używało
- Dear Body, Nature Spell, kiedyś ten zapach mnie zauroczył, dlatego go kupiłam, ale jakoś męczył mnie w kąpieli.
- Kneipp Balsam do ciała Jasmin&Argan - niestety nie polubiliśmy się, pomimo całej sympatii do marki.
- Kneipp, Miniatura Bio Olejku - uwielbiam i żałuję że to była ostatnia już butelka
- Tołpa Mum, Balsam który wywarł na mnie bardzo dobre wrażenie, zużyłam do dna, do rozcięcia dokładniej i chcę więcej, a nawet potrzebuję.
- Venus. Żel z kory dębu, poprawny, ale wróciłam już do ulubionej Tołpy.
Givenchy Hot Couture EDT, malinowa rozkosz we flakonie, w pierwsze ciepłe dni używałam ich z niesamowitą przyjemnością.
- próbki różniste i wszystkie się sprawdziły.


Znacie, lubicie zużyte przeze mnie kosmetyki? Macie o nich podobne zdanie?