czwartek, 16 czerwca 2016

Yves Rocher. Un Matin au Jardin. Cherry Bloom. Kwiat wiśni potrafi rozpieszczać delikatnością.

Ktoś mógłby pomyśleć - i nad czym się tu zachwycać, nad żelem pod prysznic?
Uważam że można, a nawet niekiedy trzeba. Docenić piękno, delikatność, subtelność cudnie wyważonej kompozycji.


Nie pierwszy raz, duże wrażenie wywiera na mnie żel pod prysznic Yves Rocher, ich kompozycje trafiają w moje gusta zapachowe, a mnogość zestawień sprawia że i osoby o zupełnie odmiennych upodobaniach, znajdą coś dla siebie.
Wspomnę przy okazji o żelu o zapachu kawy, albo też wycofanym już niestety o aromacie mimozy(pamiętacie?), czy też tych przynależnych do linii perfum, jak Neonatura Cocoon.
Większość warta uwagi, zajrzyjcie, przewąchajcie, przenieście się w inny świat!

Wrócę jednak do tego dziś omawianego, gdzie świat skąpany jest zimną rosą, a w powietrzu unosi się zapach kwiatu wiśni, krystaliczny, rześki i lekko chłodny. Kwiat, kwiatem, nie ma się tutaj co obawiać zabójczych woni, przytłaczających, osaczających i mdłych. Tutaj jest frywolna lekkość, delikatność i subtelność, spleciona zimnym powiewem poranka.
Jest to idealny wybór na wiosnę i lato, orzeźwiający, świeży i dodający energii. Zachowuje jednak przy tym kobiecą naturę, przewrotną, zaczepną i roześmianą.


To świetna, radosna kompozycja dla tych, którzy potrafią w najmniejszych detalach dostrzec przyjemność i powód do uśmiechu. To właśnie skrywa ta niepozorna butelka.

Żel dobrze się pieni, oczyszcza, odświeża, a przy tym nie wysusza skóry.

Polecam z czystym sumieniem kupić -  korzystając przy okazji z jakiegoś kuponu promocyjnego i mieć żel za około 11zł. :) Ja najczęściej tak właśnie robię.

Znacie, lubicie żele Yves Rocher?

wtorek, 14 czerwca 2016

Klorane. Szampon na bazie mleczka z papirusa. Odżywczy i wygładzający, włosy suche i niezdyscyplinowane.

Po wypróbowaniu maski z mango marki Klorane, przyszła pora na kolejne kosmetyki tej firmy. Jakiś czas temu miałam okazję kupić kilka produktów Klorane w okazyjnych cenach i sukcesywnie będę tutaj publikować moje przemyślenia i obserwacje.
Kolejny na mojej półce stanął szampon na bazie mleczka z papirusa. Odżywczy i wygładzający, włosy suche i niezdyscyplinowane.


Mała butelka skrywa w sobie całkiem ciekawą zawartość, muszę więc przyznać, że jestem zadowolona z działania tego szamponu.
Początkowo obawiałam się przeciążenia włosów, efektu niedomycia, jednak nic takiego nie ma miejsca, szczególnie że w mojej rutynie pielęgnacji włosów jest też szampon oczyszczający Balea.


Szampon na bazie mleczka papirusa wytwarza przyjemną, kremową pianę, która ułatwia mycie  nawet dość długich włosów, skłonnych do plątania.
Kosmetyk sprawia że włosy są zdecydowanie bardziej wygładzone i dociążone. Z całą pewnością nie wysusza skóry głowy, ani samych włosów, pozostawia je jednak odświeżone i miłe w dotyku.
Delikatny szampon do codziennego stosowania, przypadnie do gustu szczególnie tym, szukającym dociążenia.



Niewielka butelka wcale nie kończy się tak szybko, jak się tego spodziewałam. Za niecałe 11zł, jest to dobry wybór, bo tyle właśnie za nie dałam.

Znacie, lubicie produkty marki Klorane?

poniedziałek, 13 czerwca 2016

I want. Deep Cleansing foam. Pianka głęboko oczyszczająca - Ekstremalny czyściciel.

Ekstremalne oczyszczanie skóry, to coś na zasadzie chciałabym, pragnę, ale bardzo się boję. Niemniej jednak wszystko dozowane z umiarem, może dawać nam satysfakcję i wymierne korzyści.
Tak też jest w przypadku Pianki głęboko oczyszczającej marki I want, dostępnej w Hebe.


Nie do końca rozumiem nazwę, bo po piance spodziewałabym się jednak wytwarzania puszystej, musującej wprost piany i z pewnością dużej jej ilości. Natomiast w tym przypadku jest to raczej emulsja, która zmienia się w niewielką, kremową pianę, niczym nie wyróżniającą się od typowych żeli.


Konsystencja to jednak tylko jedna ze składowych produktu i raczej w tym przypadku mniej istotna.

Reszta nazwy to skryta petarda, bo kosmetyk oczyszcza ekstremalnie, więc tutaj mogę się zgodzić z producentem, jednak nie pod całym opisem działania mogłabym się podpisać.

Według mnie nie jest to kosmetyk do codziennego stosowania, nawet w przypadku skóry z niedoskonałościami, ze skłonnością do błyszczenia, taka częstotliwość mogłaby zaszkodzić, skutkując nadmiernym wysuszeniem i łuszczeniem naskórka. Co za tym idzie, daleka byłabym od stwierdzenia że kosmetyk po zastosowaniu "zapewnia skórze komfort i odpowiedni poziom nawilżenia", bo często po jego użyciu doświadczałam ściągnięcia, wrażenia wyjałowionej skóry, odartej z naturalnego filmu i warstwy hydrolipidowej, a jestem raczej gruboskórna, błyszcząca w strefie T z licznymi zanieczyszczeniami porów.

Mimo powyższych zastrzeżeń, kosmetyk oceniam bardzo pozytywnie, z jednym tylko zastrzeżeniem, by nie stosować go codziennie, a co drugi, trzeci wieczór. Dzięki temu uzyskujemy równowagę między dokładnym oczyszczeniem, a troską o kondycję naszej skóry.


Pianka I Want jest mistrzem w oczyszczaniu, ściąga sebum jak nic innego, zostawia skórę skrzypiącą pod palcami i mocno napiętą. Jeśli lubicie taki efekt, jeśli tego właśnie potrzebujecie, to kosmetyk można kupić w drogeriach Hebe, za coś ponad 24zł, dokładnej ceny nie pamiętam niestety.

Pianka I Want to ekstremalny czyściciel, do którego trzeba podchodzić z rozwagą, daje jednak niesamowite odświeżenie i oczyszczenie skóry.


Korzystacie czasem z tak intensywnie oczyszczających kosmetyków? Znacie markę I Want?

sobota, 11 czerwca 2016

Coiff&Co. Huile Intense. Profesjonalna odżywka do włosów głęboko nawilżająca.

Wielkie, wprost ogromne oczekiwania, czasem nijak się mają do rzeczywistości. Pozytywne opinie wyczytane w internecie, okazują się zupełnie rozbieżne z naszymi odczuciami.
Pewnie wiele z Was miało podobne przejścia i doświadczenia. Powiem jednak szczerze, że rozczarowanie odżywką Coiff&Co należy do czołówki ostatnich kilku lat. Dawno nic mnie tak nie zawiodło jak ten produkt, a dlaczego? O tym już w dalszej części wpisu.


Odżywki do włosów, bywają lepsze, gorsze, ale żeby aż tak fatalne? Niestety padło na mnie, by się o tym przekonać.
Odżywka zwana profesjonalną, miała głęboko nawilżać, regenerować, wzmacniać i przywracać blask.
A robiła wielkie nic.


Niezależnie czy trzymałam ją wymagane 3 minuty, czy też zdecydowanie dłużej, nie wpływała pozytywnie na kondycję moich włosów. Wprost przeciwnie, potrafiła sprawić że wyglądały na przetłuszczone, ale zupełnie nie nawilżone, czy zregenerowane.
Pomimo długiego i dokładnego spłukiwania na włosach często zostawał nieprzyjemny film, który zabierał oczekiwane uczucie świeżości.
Już podczas samej aplikacji odżywka dziwnie się zachowywała, traciła szybko swoją kremową konsystencję, miałam wrażenie że wszystko spływa po mnie jak po kaczce, zmienia się w olejowy film, nie trzyma włosa, tylko je otłuszcza. Dziwne odczucie.


Do wad zaliczam również pompkę, która przy tak gęstym produkcie odmawiała współpracy. Pozostawało albo ją odkręcać i wyciskać produkt z butelki, co wymagało sporej siły, albo też przetykać co  jakiś czas pompkę i wstrząsać odżywką.
Zaraz po dwóch użyciach pompka już odmówiła współpracy, odciągnęła niewielką ilość odżywki, a reszta stała niewzruszona, pompka nie była w stanie jej zassać.


W regularnej cenie odżywka kosztowała 25zł w Hebe, ja kupiłam ją w promocji za 19, a ostatnio w Ostatniej szansie widziałam ją za 13zł.

Jak dla mnie - odżywka niewypał, nie wpływa w żaden sposób na poprawę kondycji włosa, wręcz przeciwnie - pogarsza ich wygląd. Najgorsza jaką miałam okazję używać.
Wielkie oczekiwana = wielkie rozczarowanie.

Miałyście okazję używać odżywki, bądź szamponu z tej serii? Jaka odżywka okazała się być tą najgorszą jak na ten moment?

czwartek, 9 czerwca 2016

Bandi. Home Spa. Maska nawilżająca

Maseczki do twarzy to swego czasu był mój regularny rytuał. Nie codzienny, choć bardzo systematyczny i częsty. Potem zaburzyłam znacznie swój plan pielęgnacji, by teraz tworzyć go na nowo i wracać do tych poprzednio wypracowanych norm.
Systematycznie nakładane maseczki pozwalały utrzymać stan mojej cery w należytym porządku. Zbalansować potrzebę nawilżania mojej odwodnionej cerze mieszanej, odpowiednio ją oczyszczać i odblokowywać pory.


Jedną z pierwszych maseczek po które niedawno sięgnęłam, była ta marki Bandi - nawilżająca, z serii Home Spa. Saszetkowa forma pozwala wypróbować jej działanie i wpływ na cerę.


Zaczęłam właśnie od niej, bo suche skórki nie dawały za wygraną, panoszyły się jak władca absolutny na swoim terytorium, sprawiając że skóra po stokroć wyglądała na zaniedbaną i poszarzałą.

Muszę przyznać że używanie jej dawało wymierne rezultaty. Skóra odzyskiwała właściwy poziom nawilżenia, suche skórki odchodziły w zapomnienie, a poszarzały koloryt znikał szybciej niż się spodziewałam. Maska zasługuje na dobrą ocenę, jako produkt dodatkowy w tygodniowym planie pielęgnacji.

Nie zauważyłam zapychania porów, a sama maska nie sprawiała najmniejszych kłopotów podczas zmywania. Miała przyjemną, lekką konsystencję, a podwójne opakowanie starczyło na kilka użyć.

Koszt maseczki to około 8zł i myślę że jest to właściwa cena, biorąc pod uwagę naprawdę dobry wpływ na cerę. Myślę że zasługuje na miejsce obok moich ulubionych maseczek Tołpa.

A jakie są Wasze ulubione maseczki?

poniedziałek, 6 czerwca 2016

Dermedic. Linum Emolient. Kojący krem nawilżający.

Krem oceniam w kategorii balsamu do ciała, bo w takim obszarze go używałam. Zbliżający się koniec daty ważności zmobilizował mnie do wyciągnięcia go z czeluści szafek, a że największą bolączką na tamten moment było olbrzymie wysuszenie i ściągnięcie skóry ciała, zdecydowałam się szukać ukojenia w tym produkcie.


Nie potrzebowałam łagodzenia podrażnień, a jedynie, albo aż, nawilżenia, a nawet natłuszczenia skóry ciała. Doszłam do wniosku że olej lniany, oraz masło shea powinny poradzić sobie w opanowaniu największego przesuszenia.


Muszę powiedzieć że się nie zawiodłam. Krem w dużej mierze złagodził ściągnięcie skóry, dał uczucie nawilżenia i przywrócił komfort na długie godziny. Zniknęło masywne łuszczenie i sypanie się wysuszonej skóry. Odzyskała ona elastyczność i gładkość.


Fakt, krem nie starczył na długo, ale podratował mnie w kryzysowym momencie. Skóra zyskała nawilżenie, a ja sama pozbyłam się uczucia ściągnięcia i swędzenia skóry.

Myślę że przy masywnym wysuszeniu skóry, szczególnie w okresie zimowym, również na twarzy ratowałby sytuację.

Miałyście okazję stosować kosmetyki z tej serii?

niedziela, 5 czerwca 2016

L'Artisan Parfumeur, Safran Troublant EDT - błogostan, wszystko i nicość.

Wyciszenie i błogostan to słowa które cisną się na usta jako pierwsze, gdy pomyślę o zapachu Safran Troublant marki L'Artisan Parfumeur. Nic w tym dziwnego, zapewne osoby które go znają, mają podobne odczucia. To zapach spójny, miękki, puszysty i perfekcyjny w swej prostocie. Nie ma tutaj zgrzytów, nie ma niedomówień, czy też  kanciastych niedopasowań. Jest gładki, elegancki i wytworny, dając tym samym osobie go noszącej woal wyciszenia, spokoju i dostojnego dystansu.


Celowo nie cytuję nut, w teorii w nim zawartych, dla mnie to bowiem pluszowy, ciepły szafran, od początku do końca luksusowy, egzotyczny i zarazem domowy. Rozgrzewa, ale bez przesadnej słodyczy, nie oblepia, nie rujnuje też naszej przestrzeni.

To zapach bezpieczeństwa, choć nie nazwałabym go bezpiecznym, jest inny, wielowymiarowy w swej praktycznie jednonutowej zawartości. Szafran dominuje, nie dopuszcza do głosu niczego ze swego towarzystwa. Nie ma tła, nie ma pierwszego planu, jest tylko szafran i on dyktuje tutaj warunki.

Uwielbiam się nim otulać wieczorową porą, lubię też z nim zasypiać. To idealne dopełnienia dnia z duszą na ramieniu, to stoicki spokój i opoka gdy za zakrętem czyha niepewność.

Nie wiem jak zapachy L'Artisan to robią, ale skrywają w sobie niesamowitą magię doznań, uczuć i  w magiczny sposób wpływają na samopoczucie, kształtując nasz odbiór otoczenia.


Który z zapachów jest Waszym opatrunkiem w trudnych chwilach?

sobota, 4 czerwca 2016

Zakupy z maja 2016r

Zakupy z miesiącu maju nie prezentują się imponująco, jednak wcale mnie to nie zasmuca, wręcz przeciwnie. Szkoda że nadal nie przekłada się to na rosnącą sumę oszczędności na koncie, bo tak niestety się nie dzieje. Niemniej jednak zbędnych zakupów nie ma, wszystko są to rzeczy potrzebne i które będą mieć u mnie zastosowanie.


Korzystając z promocji na produkty do ust w Rossmannie, kupiłam dwa opakowania Carmexu w słoiczku, moje obecnie używane sięgnęło już dna. Ich cena na tamten moment to coś około 5,25zł.



Przy okazji zamawiania lakierów do paznokci dla mamy (sklep dobrarada), dorzuciłam kilka drobiazgów, które kosztowały mniej niż 15zł łącznie. Kilka syrenek i pędzle do zdobienia paznokci.



Kończący się żel do mycia twarzy zmobilizował mnie do wyszukania promocji i tak ulubiony żel Lirene, w promocji w Hebe, kosztował niecałe 12zł. Już jest w łazience.



Niestety bez własnego zdjęcia, ale w moje ręce trafiła pianka do mycia rąk Palmolive, w Tesco do zdobycia za 7,99zł. Szybko wywędrowała niestety do łazienki pod innym adresem, ale jest fantastyczna pod względem konsystencji i zapachu. Planujemy kupić więcej.


To już wszystko, nic więcej nie obciążyło mojego portfela. Niestety nawet Tk Maxx niczym kosmetycznym mnie nie skusił.

Czy miniony miesiąc obfitował u Was w zakupy, a może oszczędność wiedzie prym w ostatnich tygodniach?

piątek, 3 czerwca 2016

Projekt denko - maj 2016r

Z lekkim poślizgiem, ale jednak jestem z projektem denko, za miesiąc maj. Widoczna jest tendencja spadkowa w zużywaniu produktów, niemniej jednak zdecydowanie mniej ich również kupuję, więc czuję się w pełni usprawiedliwiona.


- Lierac. Moja ulubiona seria o zapachu trzech białych kwiatów o obłędnym zapachu i niesamowitej wydajności. Żel dobrze się pieni i przemienia każdą kąpiel w niesamowitą przyjemność, recenzja.
- Tetesept, mój niezawodny produkt do robienia piany.
- Vaseline. Intensive care. Essential healing. Balsam o przyjemnej, lekkiej konsystencji, delikatnym zapachu i dobrych właściwościach nawilżających. Polecam, nawet tym którzy z balsamami mają nie po drodze, to dobry wybór by przekonać się do nawilżania ciała, recenzja.
- Lirene. Nawilżający żel do mycia twarzy, mój faworyt od lat, nie wysusza, nie podrażnia, nie powoduje ściągnięcia, dając przy tym uczucie odświeżenia. W promocji można go kupić za niecałe 12zl. Rewelacja, kolejne opakowanie jest w łazience, recenzja.
- SVR. Antyperspirant, jeden z nielicznych skutecznych na rynku. Mam spory ich zapas, recenzja.
- The Secret Soap Story. Peeling Zielona Kawa - fantastyczny peeling, za cenę która rani serce, recenzja.
- Tami, Chusteczki nawilżane, dobre, ładnie pachną, są do tego tanie.
- Tami płatki kosmetyczne, używam ich od kilku lat i bardzo sobie chwalę.
- Lacalut Activ. Pasta której używam regularnie i każdemu polecam.
- Carmex w słoiczku, ideał od lat. Kolejne dwa opakowania mam w zapasie.
- Tołpa. Dermo Body. Cellulite. Peeling antycellulitowy 3w1, bardzo skuteczny i intensywny w swym dzialaniu peeling, z chęcią sięnę po niego jeszcze nie raz, recenzja.
- Gosh. Mascara Volume Serieux, ten egzemplarz był jakąś porażką, mam kolejny i oby uratował moje dobre zdanie o tej marce.
- zużyty był też żel do golenia Isana, ale niepostrzeżenie wylądował w koszu.


Zużywam powoli, ale równym tempem, ważne że do przodu :)

Znacie któryś ze zużytych przeze mnie kosmetyków?