wtorek, 31 grudnia 2013

La Perla, Love Frills, Dark Extacy edt - pachnij jak wnętrze czekoladowej baryłki z alkoholem

Długo szukałam w perfumach słodyczy, słodka była ze mnie dziewczyna.
Potem obierałam kierunki na konkretne nuty i tak moje kroki skierowały się ku czekoladzie.

W zapachu Dark Extacy La Perla, znajdziemy najprawdziwszą czekoladę, wzmocnioną jedynie zapachem alkoholu, z wnętrza baryłek, solidnie nim nadzianych.


Nuty zapachowe: róża, mus z ciemnej czekolady, wanilia, drzewo lukrecjowe


Czekolada, czekolada i alkohol, likier i czekolada. Tak dla mnie brzmią jej nuty. Nos i otoczenie również je tak odbiera.

Zapach otumania, zniewala, na wskroś przeszywa jadalną słodyczą.

Obłędnie kusisz czekoladą,  jadalną i dosłowną.

Tu nie ma niedopowiedzeń, jest uosobieniem ideału dla setek wielbicieli czekolady.

Mimo całej słodyczy, zapach jest wytworny, nie przytłacza ulepnym nadmiarem spożywczej rozkoszy. 

Noszę go z niemałą przyjemnością, katując otoczenie, które w dużej mierze ciągle jest na diecie.


Ubolewam że zapach tak trudno dostępny, gdzieś na włoskich serwisach aukcyjnych, na ebayu można go spotkać. Szkoda, wielka szkoda.
Jedyne pocieszenie to mój zapas, około 140ml, nietuczącej czekolady.

Flakon prosty, bez fajerwerków, mógłby nawiązywać do baryłek, lub do słodkich bombonierkowych czekoladek, czy do samej tabliczki.

Utrzymuje się na skórze 3-4 godziny, nie jest źle. :)


Jeśli gdzieś, kiedyś wpadnie Wam w ręce, bierzcie bez zastanowienia.

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Fitomed. Mleczko ziołowe nawilżająco-oczyszczające 2 w 1 do demakijażu. Lukrecja i Szałwia.

Lubię firmę Fitomed, szczególnie za świetne kremy - np.  nawilżający tradycyjny, szampony itp.
Więc z wielką ochotą, w mojej akcji wykańczania zasobów mleczek, sięgnęłam po kosmetyk oznaczony ich logo.

Chciałabym zacząć od zapachu, jest piękny, słodki, delikatny, chciałoby się powiedzieć - jak najlepsze perfumy. Łudząco przypomina mi nuty charakterystyczne dla Fendi Theorema, tej klasycznej. Lepszej rekomendacji pod kątem zapachu, chyba żaden inny kosmetyk nie otrzymał ode mnie.


Całość zamknięta w wygodnym, prostym opakowaniu, o skromnej szacie graficznej, tak charakterystycznej dla Fitomedu.

Mleczko ma lekką konsystencję, świetnie sunie po twarzy, palce w łatwy sposób z jego udziałem mogą nawet masować twarz podczas demakijażu.

Mogą, niestety tylko w teorii.

Mleczka jestem w stanie używać jedynie na brodzie, linii żuchwy i skrajnych partiach mego lica.
Używanie ich na policzkach powoduje ogromne podrażnienie oczu, w ułamku sekundy zaczynają piec, szczypać, pojawia się potworny ból i łzawienie.

Zaskoczyła mnie taka reakcja.

Skóra toleruje kosmetyk rewelacyjnie, nie ma z jej strony żadnych niepożądanych reakcji, ale obecność mleczka nawet w sporej odległości od oczu, powoduje taką katastrofę. Gdzie w przypadku innych mleczek, byłam w stanie opuszkami palców z mleczkiem przesunąć po powiekach, przytrzymać nawet chwilę na rzęsach i nic, lekkie zamglenie co najwyżej, lub obklejenie rzęs.

Muszę używać tego mleczka szybko, dając okolicom oczu spory margines.

Nie wiem co powoduje aż taką reakcję oczu, jednak  używanie mleczka nie jest dla mnie przyjemnością.

Mimo wszystko firmę Fitomed nadal będę wielbić za super kosmetyki, z tym jednym, małym wyjątkiem. Ot taki widać urok moich oczu, lubią zaskakiwać.




Piękny zapach, a taki mściciel.
Nie dane jest mi się nim rozkoszować. Jednak żel pod prysznic, czy mleczko do ciała o takiej kompozycji nut, chętnie bym używała.


Miałyście może okazję używać tego mleczka? Jak u Was się sprawdzało?

niedziela, 29 grudnia 2013

Prezenty poświąteczne - imieninowe.

Dziś szybki post chwalipięty.

Ostatnio narzuciliśmy sobie w rodzinie zaraz kupowania prezentów na święta. Powód prosty - sama organizacja kolacji i spotkań przy stole jest kosztowna, więc wydawanie w tym okresie dodatkowych złotówek na podarki, mocno obciążała budżet.

Jako że imię posiadam ze świętami nierozerwalnie powiązane, to dostałam jednak co nieco.
Imieniny wypadają w Wigilię: nie zawiodła mama, która co roku obdarowuje mnie ciepłą piżamą, a i koperta się znalazła obok. Tata standardowo - koperta, będzie jak znalazł na opłacenie internetu zaległego i tego naprzód na 3 miesiące. :)

Kosmetycznie rozpieścili mnie brat z bratową, za co wielkie im dzięki. Lubię dostawać kosmetyczne podarki :)

Zestaw Grace Cole, nuty zapachowe to wanilia i figa.


Krem do ciała musiałam choć odrobinę spróbować, skóra dłoni była po nim jedwabista, przyjemnie mi się będzie go używało.
Kostki musujące do kąpieli, zostaną zużyte już w styczniu, zaraz po wykończenie płynu Fenjal z passiflorą.
Całość zapakowana jest w wiklinowy kosz, przyda się na moje drobnostki.

Całość dopełnił balsam do ust Palmer's czekoladowy.


Dzięki Wam będę miała okazję poznać coś nowego. Dziękuję! :)

Sama, jeszcze przed świętami sprawiłam sobie delikatne kolczyki, wkrętki z Apart. Przy kasie okazało się, iż płacąc kartą mBank mam zniżkę -10%, mała rzecz a cieszy.



Święta i po świętach...

sobota, 28 grudnia 2013

Yves Rocher, Rose Absolue edp

Nie było dawno recenzji zapachu, więc dziś przedstawię malucha, po którego ostatnio sięgałam z  przyjemnością, mowa o Yves Rocher z serii "Secrets d`Essences" Rose Absolue w wersji edp.

Jakie było moje zdziwienie, gdy nie znalazłam go na stronie YR. Ręce opadają... przecież to tak ciekawy zapach. Mam wersję edp, mam i Le Parfum, wąchałam kiedyś świeższą edt i kiedyś i ją chciałam dołączyć do swojej gromadki, jednak nie będzie mi chyba dane.

Edp trafiło do mnie w wersji 15ml mini flakonu, z atomizerem, więc aplikuje się i używa ją z przyjemnością.

Nuty zapachowe to:
nuta głowy: cynamon
nuta serca: róże
nuta bazy: paczula, bób tonka, cedr


Czy trzeba kochać zapachy kwiatowe, a konkretnie różane by nosić ten zapach?
Niekoniecznie.

Róża w tym wydaniu to nic innego jak słodka, jadalna wprost konfitura różana, wyjęta z wnętrza pysznego pączka.

Kwiat jest i owszem, jeśli nos skupi się na potęgę, to wyczuje i kwiat, jednak jest on tak osłodzony rosą wanilii, lukru i cukru że trudno oprzeć się, by do kawy nie sięgnąć po coś słodkiego.

Zaleca się używanie z ogromnym umiarem, nie z uwagi na otoczenie i murowany ślinotok, ale o swoje własne samopoczucie.

Słodycz konfitury różanej może być męcząca, więc z aptekarską precyzją i rozsądkiem należy skrapiać się tym zapachem.
Inaczej czeka nas faktycznie wizyta u farmaceuty po coś na ból głowy.

Niemniej jednak zapach wdzięczny, kuszący, ciekawy i trudny do odnalezienia w innych kompozycjach.

Edt, które również pragnęłam kupić było o dziwo przez mój nos mgliście zapamiętane jako ochłodzone mroźną maliną, świeższe w odbiorze, lżejsze.

Uważam że Yves Rocher miewa w swojej ofercie ciekawe zapachy. Jednak trzeba się spieszyć z ich odkrywaniem i kupowaniem tych nas interesujących, bo mogą niepostrzeżenie zniknąć jak nieodżałowane Nature Millenaire, które musi doczekać się w końcu u mnie recenzji i Neonatura Cocoon, których z pewnością zrobiłabym niemały zapas.

piątek, 27 grudnia 2013

TAG. Wszystko o oczach - All about Eyes

Bardzo spodobał mi się na blogach i na YouTube, TAG All about Eyes, choć dla mnie, to nie jest wszystko o oczach, bo kilku istotnych punktów tu brakuje. Jednak mimo to, uważam iż jest ciekawy i sama postanowiłam też co nieco w swoim imieniu napisać.

1. Ulubiony krem/serum pod oczy

 Tutaj zdecydowanie Avene Soin apaisant contour des yeux. Smoothing eye contour cream. Czyli Avene Krem kojący pod oczy.


Jest bardzo lekki, szybko się wchłania, koi wrażliwą skórę pod oczami. Świetnie spisuje się w ciągu dnia pod makijażem, korektor położony na ten krem nie sprawia żadnych problemów. Okolice pod oczami są nawilżone i ukojone.

Pisałam o nim recenzję

Pomimo małej pojemności jest bardzo wydajny.


2. Ulubiony korektor pod oczy

Bourjois, Healthy Mix kolor 51, tylko ten i od wielu miesięcy, żaden inny. Świetnie kryje to co kryć powinien, rozświetla, sprawia że oko wydaje się nie być zmęczone, choć fakty są inne.
Świetny kolor, wystarczająco jasny dla bladolicych. Nie wysusza okolic pod oczami, wytrzymuje cały dzień.


Pisałam też o nim recenzję


 3. Ulubiony produkt do brwi

Paleta Sephora do brwi, opakowanie się połamało, więc przestałam używać na jakiś czas, zabawa z nim była wtedy męcząca. Potem jednak znalazłam chwilę by wyjąć wkłady cieni i wosku, więc znów do niej wróciłam.
Mieszam czasem oba kolory, bywa że używam raz jaśniejszego, raz ciemniejszego, zależy jak mi się umyśli. Super produkt.




 4. Ulubiona paleta cieni


 Zastanawiałam się nad trójkami Bourjois, jak również nad czwórkami Isa Dora, ale ostatecznie pokażę moją paletę Vipera, w której kryją się moje codzienne rozmaitości.
Takie palety lubię najbardziej, bez podziałki, że tylko jeden kształt i firma cieni może w niej mieszkać, ja lubię różnorodność.


 Mam tu matową czerń, która służy mi do robienia kresek, mam końcówkę matowego brązu, który ujarzmia fiolet widoczny na zdjęciu. Są i beże i ecru używane do rozświetlenia pod łukiem brwiowym. Khaki też ostatnio próbuję, jak i inne zielenie oswoić.
Kiedyś Inglot miał palety bez podziałek, jednak te dobre czasu odeszły w zapomnienie.


5. Ulubiona baza pod cienie


Lumene i już. Wielbię od lat, nie wyobrażam sobie makijażu bez bazy pod cienie. Miałam okazję testować bazę Bell, nie powiem, zła nie jest, ale Lumene jest lepsza.
Przedłuża trwałość cieni, podbija ich kolor, plusem jest też opakowanie, które chroni przed zasychaniem bazy.
 Zużyłam z pewnością kilka opakowań, na przestrzeni kilku lat, mimo zmian opakowań, niezmiennie dobra.




 6. Ulubiony płyn do demakijażu


Micele sprawdzają się przy demakijażu oczu rewelacyjnie. Moim numerem jeden jest Bioderma Sensibio, choć zdarza mi się używać również Avene, a ostatnio i Hydrabio od Biodermy.
Rozpuszcza makijaż w tempie ekspresowym, nie podrażnia oczu, nie powoduje łzawienia.




 7. Ulubiony tusz do rzęs


Chyba brak mi konkretnego ulubieńca w tej kategorii. Na czele stawiałabym L'Oreal  Telescopic Carbon Black,  do którego wracałam kilkukrotnie. Lubię najbardziej małe sylikonowe szczoteczki, choć ostatnio testuję i inne, jednak gdybym stała teraz przed wyborem tuszu, to właśnie taka szczoteczka byłaby wyznacznikiem.


 8. Ulubiony eyeliner

 
Mam eyeliner w słoiczku Maybelline, który lubię i uważam za świetny produkt. Jednak najczęściej sięgam po czarny, matowy cień i pewien pędzelek (producent zakładał że jest do ust).
Dla mnie to duet idealny, szybki, precyzyjny, a efekt satysfakcjonujący.




9. Ulubiony pojedynczy cień


Miałam dylemat, i to ogromny,  bo choć pojedynczych cieni, częściej obecnie używanych mam wiele, jednak postawiłam na Kobo i kolor niepowtarzalny jak dotąd, nr 117 Caffe Latte.
Wyjątkowy odcień, świetnie sprawdza się w dziennym jak i wieczorowym makijażu.



 10. Ulubione okulary

 Brak.
Zapewne to byłyby te korekcyjne, które powinnam kupić, ale wydatek mnie przytłacza.



Brak mi w tym tagu czegoś, o czym wspomnieć chyba by trzeba, a jednak wzmianki brak.
Być może dlatego, że ciężko byłoby w tej kategorii wybrać jeden produkt.

Pędzle i kredki, to coś co wiąże się z oczami, bez czego nie da się obejść.




Jednak każdy pędzel do czego innego służy, każda kredka inne ma zadanie i efekt, a to na linię wodną, gdzie u mnie często lepiej sprawdzają się grube kredki, które z przeznaczenia są raczej cieniami, to na górną, to na dolną powiekę, czarne, kolorowe.


Lubię podkreślać oczy, zdecydowanie bardziej niż usta, tutaj jest większe pole do zabawy.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

-40% na marki makijażowe w Hebe (z kartą Hebe)

Przychodzę myślę z wyczekiwaną informacją.

Będzie możliwość uzupełnienia kosmetyczek o produkty do makijażu, jeszcze przed samym sylwestrem.

Między 27 a 31 grudnia w Hebe, codziennie inna marka makijażowa -40%, z kartą Hebe.

27.12 to Maybelline i Astor
polecam tutaj szczególnej uwadze:
- Maybelline Color Tatoo 24h, 
- Maybelline, Color Whisper Lipstick,
- Maybelline, Eye Studio, Lasting Drama Gel Liner (Eyeliner w żelu)
- Maybelline podkłady wszelakie
- Astor, Soft Sensation Lipcolor Butter, pomadki w kredce, moje ulubione

28.12 - Max Factor i Bell
Fax Mactor, to znana i lubiana kredka na linię wodą w kolorze cielistego beżu, do tego Pan Stick - który zakryje wszystko.
Bell ostatnio mnie zaskakuje, wypuścił na jesień fajną serię lakierów, piękny fiolet i róż. Do tego ma niesamowitą paletę cieni, lubię ich maty, oraz tę najnowszą hypoalergiczną. Grafit jest niesamowity. Nie mogłabym nie wspomnieć o ich bazie pod cienie, która spisywała się u mnie bardzo dobrze.

29.12 Gosh, Rimmel
Gosh - szalenie ubolewam, że nie ma ich szafy we wszystkich drogeriach, uwielbiam ich kolorowe i czarne kredki, znam również i lubię cienie. Widziałam że wypuścili pomadki w kredce, chciałabym je mieć.
Rimmel, standardowo podkłady, oraz fajne lakiery.

30.12 Revlon, Misslyn
Revlon ColorStay podkład na czele, ale również fenomenalne cienie i pomadki, błyszczyki i wszystkie naustne produkty. Lakiery też godne uwagi.
Misslyn ma cienie które chciałabym mieć prawie wszystkie, nie są matowe, ale i tak bardzo je lubię, choć na matach zazwyczaj bazuję. Do tego szeroka paleta lakierów, o różnych wykończeniach.

31.12 L'Oreal, Catrice
L'Oreal i nowa ich seria Lumi, oraz linery
Catrice: cienie, kamuflaże, podkłady, kredki, dużo różności, a ceny po rabacie są wyjątkowo niskie.
 


niedziela, 22 grudnia 2013

Bandi, Professional Line, Krem z kwasem pirogronowym, azelainowym i salicylowym.

Przyszła pora na recenzję kremu, który stosowałam na noc, od września.
Z niecierpliwością czekałam na nadejście jesieni, by móc go używać. Rozszerzone pory, zaskórniki, przebarwienia, blizny potrądzikowe to defekty cery, którą posiadam.

Nie trudno się domyślić że oczekiwałam poprawy stanu cery, nastawiłam się również na jej złuszczanie, byłam przygotowana znieść wszystko, byleby tylko widzieć potem w lustrze nową, lepszą siebie.


Krem dostajemy w kartoniku, we wnętrzu którego znalazłam próbkę Maseczki Łagodzącej, pomyślałam, że zapewne może być potrzebna jej pomoc, więc odłożyłam na ten kryzysowy moment.

Opakowanie typu airless, sprawia że wydobywam tyle produktu ile potrzebuję, do tego jest wygodne, higieniczne i poręczne.

Sam krem ma delikatny, niewyczuwalny prawie że zapach.


Po nałożeniu na skórę nic nie szczypie, nie piecze, nie ściąga.
Krem nie wchłania się też całkowicie, pozostawia na skórze film i to dość spory.

Co do działania, to w ciągu pierwszego miesiąca, zauważyłam zwężenie moich porów, byłam zachwycona. Przy tym jako takiego złuszczania naskórka nie odnotowałam.
Nie było również zwiększonego wysypu zmian trądzikowych, owszem pojawiały się, jednak nie wiążę tego ze stosowaniem kosmetyku, raczej one i tak miały się pojawić, bo ich ilość nie odbiegała od wcześniejszej normy.

Niestety następne miesiące nie przyniosły oczekiwanej poprawy. Od tamtej pory stan cery nie zmienił się, tak jakby krem zdziałał co mógł w pierwszych tygodniach.

Pory są delikatnie zwężone, jednak nic ponad to. Kończę już moje opakowanie  i nie kupię następnego, by kontynuował stosowanie.

Miałam być może zbyt wysokie oczekiwania, może sprawiła to sympatia do marki, nazwanie linii  profesjonalną. Wiele tygodni aplikacji, a efekt niezbyt zadowalający, biorąc pod uwagę koszt samego kosmetyku, nie był tego wart.


Szukam dalej, może kiedyś uda mi się uporać z moimi problemami.

Nie skreślam jednak firmy Bandi, wiem że posiada wiele ciekawych kosmetyków (np. krem nawilżający) i chętnie będę po nie sięgać.

sobota, 21 grudnia 2013

Lierac mini set - mini zestawy, cudownych maluchów

Udało mi się dziś upolować dwa mini zestawy kosmetyków z firmy Lierac w Drogerii Hebe.

Ciekawią mnie ich produkty. Miałam jednak do tej pory, przyjemność tylko raz testować ich krem, a chciałabym więcej.

Nie mogłabym przejść obojętnie obok takiej oferty. Zawsze mini zestawy są dla mnie świetną opcją, dają możliwość poznania konsystencji, zapachu kosmetyku.

Skusiłam się na dwie wersje, była jeszcze opcja z olejkiem i żelem, żel owszem ciekawi, jednak gdyby zamiast olejku była ich mgiełka/woda, to byłoby cudo.


Pierwszy od lewej zestaw Premium, zawiera krem odżywczy na dzień i noc 15ml, oraz serum 10ml, które ma bardzo pozytywne opinie na wizażu, do tego próbka ich olejku 7ml. Cena zestawu to 24,99zł


 Drugi zestaw to 4 kosmetyki, krem Hydra Chrono odżywczy 10ml, Initiatic emulsja energetyzująca przeciwdziałająca pierwszym oznakom starzenia 10ml, Mesolift rozświetlający krem multiwitaminowy przeciwdziałający zmęczeniu skóry 10ml, oraz Hydra-Body Scrub 30ml. Całość zapakowana w uroczą kosmetyczkę. Zestaw ten kosztował 19,99zł



Już się nie mogę doczekać testów.

Najbardziej ciekawi mnie serum z pierwszego zestawu i Mesolift z drugiego.

Marzy mi się jeszcze posiąść na własność mgiełkę/wodę, jej zapach działa na mnie kojąco.

środa, 18 grudnia 2013

W pięknym niebieskim kartoniku - nagroda przyleciała.

Muszę się pochwalić, no muszę, bo jest czym.
Wczoraj wieczorem w moje ręce trafiła paczka, a w niej masa cudowności, które są nagrodą z rozdania u Eli

Moja radość, nie ma granic, a zdziwienie drugiej połowy jest równie duże, o ile nie większe.

Samo rozpakowywanie, było frajdą nieziemską, do tego to niebieskie pudełko, uwielbiam takie rzeczy.

Zawartość, to dla mnie same nowości, Kiko - znam tylko z blogów, serum również, krem do rąk tak samo.


Pomadki Bourjois w formie kredki, były w moich planach zakupowych.
Eyeliner już testowałam, od razu po rozpakowaniu paczki i o dziwo kreska wyszła mi perfekcyjnie, oj będziemy się lubić :)

Jestem pod ogromnym wrażeniem.

Dziękuję po stokroć.

czwartek, 12 grudnia 2013

Syoss, Volume Lift - o dobrym szamponie, za kilkanaście zł

Pewnie wiele z Was się ze mną nie zgodzi, stwierdzi że szampon nie taki dobry patrząc na skład itp, itd. 
Jednak ja jestem z jego działania zadowolona, spełnia swoją podstawową rolę, nie rujnując przy tym portfela.


Natchnęło mnie na ten wpis, gdy przypomniał mi się szampon Artego, który mimo małej pojemności, kosztował dużo, a działanie i przyjemność stosowania były znikome.

Jeśli chodzi o Syoss, to wpadł on w moje ręce już jakiś czas temu, słyszałam kilka dobrych opinii o tej właśnie wersji i zapragnęłam kupić.

Zasadniczo nie lubię dużych pojemności 500ml, nudzą mi się i przez to męczą, w jego przypadku miałam tylko chwilowe zwątpienie, ale po kilku dniach znów ochoczo używałam, bo po prostu mi służy.

Szampon dobrze oczyszcza, odświeża włosy, nie powoduje ich splątania, przesuszenia, czy też podrażnienia skóry głowy.

Po jego użyciu włosy nie są przyklapnięte, obciążone, czy też niedomyte. Odzyskują świeżość i lekkość, a tak patrząc na nie, to może faktycznie jest ta objętość, szczególnie od nasady.

Pieni się dobrze, ja muszę mieć pianę przy myciu, inaczej nie czuję że myję ;).

Nie widzę obecnie sensu kupowania szamponu za 60zł za małą pojemność. Wolę zainwestować w dobrą odżywkę, która pozostaje na włosach dłużej i ma szansę zadziałać.

O ile szampon nie wysusza i nie podrażnia skóry głowy, dobrze myje, nie powodując plątania włosów, po prostu oczyszcza, to ja nie będę przepłacać.
(Choć czasem miewam różne zapędy i chęć spróbowania czegoś innego, popycha mnie do kupna szamponu niejednokrotnie droższego.)


500ml szamponu Syoss w promocji kosztuje czasem 12zł, to dobra cena, zwłaszcza dla osób, które myją włosy codziennie.

Dla osób które nie wymagających zbyt wiele, to dobry i porządny szampon.

The Body Shop. Earth lovers. Fig&Rosemary - żel pod prysznic.

Żel pod prysznic wydawać by się mogło zwykła rzecz, jednak ten zasłużył na uwagę i kilka ciepłych słów.

Od jakiegoś czasu czekał na swoją kolej wraz z bratem, w wersji Morela & Bazylia. Morela z bazylią nie zachwyciła, za to figa to już inna bajka..., moja bajka.

Wiele kosmetyków odbieram w pierwszym wrażeniu przez nos, ten również tą drogą właśnie, trafił do mego serca.

Żele w pojemności 250ml, kosztują około 22zł, taka cena plącze mi się po głowie, choć ostatnio ich już nie widuję.

Co pierwsze, zaskakuje konsystencją, już przelewając się w butelce, sprawia wrażenie oliwki, dość płynnej, ale o właśnie takiej lepkiej konsystencji.

Wylewając na dłoń, ot woda, tylko odrobinę zagęszczona. Daleko mu do gęstej formuły typowych żeli.

Na ciele tworzy delikatną pianę, jednak dobrze myje, oczyszcza, odświeża.

Nie powoduje wysuszenia, podrażnień, czy innych niespodzianek.
Dobrze domywa, bez uczucia ściągnięcia.

 To, co mnie w nim urzekło, to cierpko-wytrawny zapach figi i rozmarynu, czuć w nim delikatną słodycz,  ale tylko pobrzmiewającą w tle.

Daje wytchnienie, duchowe wprost oczyszczenie, nie przytłacza, ale odpręża i relaksuje.

Figę pokochałam za sprawą zapachu L'Artisan, stąd może mój sentyment, bo markę tą kocham i wielbię szalenie.

Nie jest to owocowa bomba, nie ma tu słodziasznych nut, jest wyważona wytrawność, zbalansowana zapachowa przyjemność.



Wart poznania, choć cena, biorąc pod uwagę, że zużywa się jak woda, nie należy do najniższych.

 Czasem jednak trzeba się rozpieszczać :)

środa, 11 grudnia 2013

Artego, Easy Care, Magical Color Conditioner - odżywka do włosów farbowanych

Odżywki do włosów, mają stałe miejsce w mojej łazience, nie wyobrażam sobie codziennego mycia włosów bez ich nakładania. Przedstawię dziś tę, która towarzyszyła mi przez ostatnie tygodnie.


Jakiś czas temu zużyłam szampon z tej serii, nie zachwycił mnie, a powiedziałabym że nawet rozczarował. Był zwyczajny, do tego czułam w nim zapach płynu do podłóg, nie najlepszej jakości, mało tego, plątał też włosy. Na dokładkę opakowanie było niesamowicie toporne, nie zasłużył więc na recenzję.

Do odżywki podchodziłam ostrożnie, choć stworzona dla mnie, bo dedykowana do włosów farbowanych.

Pierwsze użycia i znajomy zapach, no płyn do mycia podłóg!, marki nie podam, bo nie pamiętam, która to taka okropna. Na całe szczęście w moim domu ostatnio jej nie wyczuwam.

Odżywka ma kremową konsystencję, łatwo się nakłada, początkowo również nie ma problemu z jej wydobyciem, dopiero pod koniec jest zabawa, wytrząsanie, wyduszanie, pozostaje drastyczne posunięcie - rozcięcie.

Kosmetyk z pewnością niweluje szorstkość i plątanie po myciu, już podczas jej aplikacji włosy nie sprawiają problemów.

Po dokładnym spłukaniu nie obciąża włosów, nie powoduje ich nadmiernego przetłuszczania.
Za całą pewnością stają się gładkie, sypkie i sprawiają wrażenie nawilżonych.
Co do ochrony koloru, nie zauważyłam by dłużej zachowywał swoją głębię, czy blask. Nie wydłużył czasu do kolejnego farbowania.


Główny zarzut - marna wydajność. Zużyłam ją w przeciągu niecałego miesiąca.

Biorąc pod uwagę cenę, około 30zł za 200ml i brak jakiś spektakularnych efektów pielęgnacyjnych i ochronnych, raczej nie kupię ponownie.

Owszem nie jest to zła odżywka, jednak w takiej cenie mogłabym kupić dwie, równie dobre.

Mimo to, ciekawią mnie inne produkty Artego, muszą mieć w swojej ofercie jakieś perełki.

Artego co i rusz widzę w salonach fryzjerskich, więc coś w nich musi być.

wtorek, 10 grudnia 2013

Moje zakupy z Dnia Darmowej Dostawy

Dziś doszły do mnie ostatnie przesyłki z zamówień złożonych wieczorem, w Dniu Darmowej Dostawy.

Najszybciej dotarły bazy pod cienie Lumene, zamówione w bodyland.pl
Dumałam czy kupić u nich, czy na igruszka.pl, ceny mieli bardzo podobne, w obu kupowałam już wcześniej, ale najtaniej w tym pierwszym, wzięłam na zapas 2 sztuki (19,95zł/szt.).
Dla mnie baza pod cienie Lumene, to kosmetyk do makijażu każdego dnia, nie potrafię się bez niej obejść.

ezebra.pl o niej piszą wszyscy, nic konkretnego nie potrzebowałam, ale kliknęłam 2 zmywacze i preparat do skórek Sally Hansen, co prawda zamówiłam dwa różne zmywacze, ale okazało się po fakcie, że jednego im brakło :( więc zdecydowałam że oba mogą być takie same.

Gobli.pl dla mnie zupełnie nieznany sklep, wyszukałam go z listy, biorących udział w DDD, za 31,99zł kupiłam wymarzoną szczotkę Tangle Teezer w kolorze fioletowym. Już delikatnie ją testowałam, muszę przyznać że to zupełnie co innego niż poprzednie moje  szczotki.


Przyszło również zamówienie z tulipanem do aparatu i ściereczką, ale to już inne drobnostki.

Żałuję że nie wiedziałam wcześniej o akcji na stronie sklepu internetowego Tołpa i dokładanym do zamówień płynie micelarnym. Chętnie poznałabym ich maseczki, a taka zachęta z pewnością spowodowałaby poskutkowałaby zakupem kilku. :(

Nie poszalałam zbytnio, ale i niewiele mi już potrzeba.

Hebe gazetka 12-24.12.2013r - nadchodząca promocja gazetkowa

Przedstawiam Wam zdjęcia najnowszej gazetki Hebe. Startuje od 12.12.2013r












Z pewnością godny uwagi są:
- płyn micelarny L'Oreal za 11,99zł,
- L'Oreal Paris PROGIDY nowe farby, na wyłączność w Hebe 26,99zł
- krem Palmer's do rąk Shea Butter 7,99zł
- do Baby Lips są przypinki gratis
- -10zł na wybrane maskary Astor Big&Beautiful
- Bourjois Effet 3D błyszczyki 20,99zł
- do zapachu Katy Perry za 12gr dostajemy dezodorant 150ml z tej samej linii zapachowej
-  Beauty Lab tonik lub mleczko 500ml, za 29,99zł z kartą
- przy zakupie produktów Eveline za 35zł maskara Scarlett w cenie,
- OS Golden Pineapple lub Cactus & Guarana, drugi wybrany produkt w cenie.
- kremy Ziaja, np 25+ za 7,99zł
- Bio Oil 27,99zł a kartą Hebe
- Dermedic Hydrain3 Hialuro 400ml + 200ml - 24,99zł z kartą
- Tołpa -25% na dermokosmetyki do pielęgnacji twarzy i ciała


Nadmienię również że każdego dnia, do 15.12 jest kilka zestawów w o wiele niższej cenie.
Warto zaglądać do Hebe, dziś np. Avene krem nawilżający bogata konsystencja + krem kojący w cenie 54,99zł o ile mnie pamięć nie myli.

Zainteresowane zestawami Palmer's również powinny się do Hebe przejść w najbliższych dniach.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Clinique Whole Lotta Candy - zestaw 3 mini Chubby Stick





Lubię czasem zajrzeć do Sephory, a to dlatego że lubię ich pędzelki, szczególnie w promocjach 3 w cenie 2, drugi za -50%, czy 2 w cenie 1. Takie ceny to ja wtedy rozumiem, bo jeśli chodzi o jakość, to są rewelacyjne. Zbieram się od jakiegoś czasu do wpisu, gdzie chciałabym pokazać moje pędzle z tej firmy, nie wiem jeszcze w jakiej formie i kiedy, ale z pewnością to nastąpi.

Lubię klimat tego miejsca, zaglądam jak tylko jestem w pobliżu, głównie w poszukiwaniu promocji.

I taką upolowałam wczoraj, to zakup który bardzo mnie ucieszył.

Już na samym wejściu wpadł mi w oczy zestaw Clinique i to nie byle jaki, nie z pielęgnacją,  a kolorówką, te z tuszami oglądała druga połowa(bo pudełka większe), a mnie oczy zaświeciły się na Chubby Stick Set.

Mały kartonik zawierał 3 x 1,2g Pudgy Peony, Two Ton Tomato, Voluptuous Violet, dwa ostatnie wydawać by się mogło, nie w moim typie, ale nic bardziej mylnego, na ustach wyglądają interesująco.

Chodziłam po wnętrzu owego przybytku, co i rusz zerkając do wejścia, wszak kartonik to był ostatni - magia ostatniej sztuki, ta magia zawsze działa!.

Przetestowałam na ręce i na ustach, tż mówi: bierz, bo widzę że chcesz!





Wzięłam.

W drodze do kasy przypomniałam sobie o smsie od Sephory, o jakiejś ich promocji, no i masz -20% na zapachy i zestawy świąteczne, maluchy Clinique, też wchodziły jako zestaw świąteczny, więc zamiast 99zł, zapłaciłam 79,20zł.

Edyta, Tyś temu winna, niepotrzebnie kiedyś wspomniałaś o Clinique, jak pokazywałam pomadki Astor w kredce.

Mniejsza wielkość pomadek w zestawie, wcale mi nie przeszkadza, a nawet cieszy :)

Już dawno żaden zakup nie sprawił mi takiej radości.

sobota, 7 grudnia 2013

Revlon, Grow Luscious Plumping Mascara

Maskara to kosmetyk do makijażu, który towarzyszy mi każdego dnia, no chyba że nigdzie się nie wybieram i siedzę zamknięta w czterech ścianach, tak jak dziś. W każdym innym przypadku, ostatnim etapem makijażu oczu jest dla mnie tuszowanie rzęs.

Nie wymagam od tego typu kosmetyku wiele, zalotka mi je lekko podkręci, więc do tuszu należy pogłębienie wyblakłej już czerni rzęs ;)  może wydłużenie, pogrubienie.

W moje ręce jakiś czas temu wpadła maskara Revlon, Grow Luscious Plumping Mascara, która według producenta ma wzmacniać rzęsy, oraz je pogrubiać.


Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że tusz był zafoliowany, chwała za ten pomysł, przynajmniej wiem że nikt przy nim nie majstrował. Każdy tusz powinien być tak zabezpieczony.


Zaskoczeniem była dla mnie wielkość szczoteczki, w ostatnim czasie przywykłam do małych sylikonowych, z krótkimi włoskami, ta, przy nich jest ogromna. Szczoteczka w kształcie stożka, zwęża się ku końcowi, jednak pierwsze użycia, to był nie lada wyczyn, z każdym kolejnym było już jednak lepiej.

Miałam problem z dotarciem do rzęs w wewnętrznym kąciku, które rosną w różnych kierunkach, pomimo zwężonej na końcu szczoteczki, pomalowanie ich nie było zbyt proste.

Tusz od początku miał dobrą konsystencję, po 2 miesiącach zaczęła bardziej gęstnieć, i delikatnie się osypywać, co widać już na ostatnich zdjęciach.

Efekt jaki daje, jest zadowalający na co dzień, jednak na wieczór chętnie widziałabym nieco bardziej wyrazisty look, ale trudno go jednak zbudować.

Poniżej przedstawię rzęsy bez tuszu i po jego aplikacji.

 Rzęsy bez tuszu:


 Złoto i Fiolet:

Złoto i Zieleń:

Każdorazowo nakładając tusz, przeciągam szczoteczką po rzęsach dwu lub trzykrotnie, delikatnie, by nie posklejać rzęs, bo zazwyczaj się spieszę i nie miałabym czasu na większe poprawki.

Jako tusz na co dzień, sprawdza się dość dobrze, dopiero po dwóch miesiącach zaczął się delikatnie osypywać, wcześniej pod tym kątem nie miałam żadnych zarzutów.

Co do pogrubienia, nie jest ono jakoś spektakularne, wzmocnienie rzęs trudno mi ocenić, choć wypadają mi obecnie bardzo rzadko, więc może coś w tym jest.

Tusz nie należy do najtańszych, nie wiem czy skuszę się na niego ponownie, co i rusz na rynku pojawia się tyle nowości, które czekają na przetestowanie.

czwartek, 5 grudnia 2013

Green Pharmacy, Jedwab w płynie. Serum na łamliwe końcówki.

Ten kosmetyk zna już chyba każdy. Jest świetny zarówno pod kątem działania, jak i ceny.
Płacimy za niego około 7zł, cena rewelacyjna, a biorąc pod uwagę jego skuteczność i to co robi z włosami, można uznać że to dobrze zainwestowane złotówki.


Wygodne opakowanie zostało zwieńczone praktyczną pompką. Grafika bardzo oszczędna, prosta, ale ja nie potrzebuję krzykliwych haseł i rozbudowanej gamy kolorów na etykiecie.


Działanie:
Jedną pompkę rozcieram w dłoniach, a następnie nakładam na lekko wilgotne jeszcze włosy, najpierw na same końcówki, a potem gdy na rękach mam już mniej serum, przeciągam od połowy ich długości.

Dzięki temu, włosy stają się sypkie, miękkie i gładkie. Dotykanie ich to czysta przyjemność, zdecydowanie poprawia się też ich wygląd, są błyszczące i zdrowo lśnią.
Serum nie obciąża moich włosów, nie powoduje ich nadmiernego przetłuszczania.

Jest to kosmetyk bez którego nie wyobrażam sobie mojej pielęgnacji włosów.


Jedwab sprawia że końcówki wyglądają zdecydowanie lepiej, nie widać ich przesuszenia.

Zapewne nie wpływa na włosy dogłębnie, jednak dla mnie wystarczy, że poprawia wygląd włosa doraźnie.

Wart posiadania.

Dostępność: Hebe, Natura