Końcówka roku obfituje w ulubieńców, część z nich jest Wam dobrze znana z poprzednich tego typu wpisów. Nic na to nie poradzę, że ciągle je lubię i odkupuję jak tylko się kończą. Sprawdzają się niezależnie od pory roku i zapewne przez długi czas będą mi jeszcze służyć.
Mamy tu kosmetyki zarówno pielęgnacyjne, jak i te do makijażu.
Jednym z ulubieńców jest zmywacz do paznokci L'Oreal le Flash Manicure remover. Niesamowicie skuteczny i wygodny, dzięki temu że wystarczy włożyć palec do wnętrza, obrócić kilka razy i już po wszystkim. Gąbka będąca w środku w szybkim tempie ściąga lakier, nawet piaskowy. Mam świadomość że zmywacz ten musi być mocny, więc nie sprawdzałby się jako całoroczny, jednak teraz, gdy czasu ciągle mi brakuje, takie szybkie załatwienie sprawy jest mi na rękę.
Lierac Gel Douche Sensoriel Aux 3 Fleurs Blanches, to mój gwarant udanego relaksu w wannie. Piękny, otulający zapach mieszanki trzech białych kwiatów, daje mi wytchnienie po całym dniu. W tym wydaniu kwiaty nie drażnią, nie powodują bólu głowy, a zapewniają niesamowite poczucie luksusu. Żel jest gęsty i wydajny, starcza więc na długo, do tego nie wysusza nawet w najmniejszym stopniu.
Alverde. Aroma. Olejek z paczulą i czarną porzeczką. Zachwycił mnie zarówno zapach jak i właściwości. Skóra jest gładka, nawilżona, a do tego pięknie pachnie. Fakt, nie wchłania się może bardzo szybko, ale podczas wieczornej kąpieli, nie przeszkadza mi to tak bardzo. Minusem jest w moim przypadku opakowanie, które większość chwaliła, a u mnie pompka nie działa od samego początku.
Avene. Cold Cream. Krem do rąk, który stał się ratunkiem dla moich dłoni, w tym mniej przychylnym okresie roku. Pogoda to jedno, ale częste mycie rąk to drugie, wszystko to doprowadziło do ruiny stanu mojej skóry. Na całe szczęście znalazłam ratunek w postaci tego kremu. Wchłania się w szybkim tempie, nie pozostawia lepkiej warstwy, do tego w widoczny i szybki sposób regeneruje skórę. Polecam nawet w ekstremalnie trudnych przypadkach.
Avene Cicalfate. Opatrunek w kremie, a dla mnie idealny krem nocny. Świetnie regeneruje, rozprawia się z suchymi skórkami. Mogę mieć pretensje tylko do siebie, że niekiedy tak padam z nóg, że nie chce mi się nic nałożyć wieczorem, a wtedy rano klnę pod nosem, że moje lenistwo niweczy cały efekt makijażu. Suche place nie wyglądają estetycznie.
Tołpa. Botanic Amarantus. Nawilżająca maska rozświetlająca. Zrobiłam już zapas, bo ten kosmetyk działa. Świetnie nawilża skórę, sprawia że jest miękka i miła w dotyku. Odzyskuje zdrowy blask.
Ladycode by Bell. Highlighter Glow Powder Skin. Rozświetlacz po który sięgam prawie codziennie, jedynie przez pośpiech jestem zmuszona z niego niekiedy zrezygnować. Subtelny efekt, który wiele zmienia. Ciesze się tym bardziej, że kupiłam go za kilka złotych.
Revlon. Colorstay Pressed Powder. Kolor Light/Pale. W moim domu gości od niedawna, jednak już wcześniej sięgałam po niego w pracy. Rewelacyjnie matuje, przedłuża trwałość makijażu. O ile podkład z tej serii, jest wszystkim znany, tak puder pozostaje nie wiem czemu niedoceniany. Polecam wypróbować.
Carmex w słoiczku. Moje wybawienie, niezastąpiony w pielęgnacji ust. Nie wyobrażam sobie nie mieć go pod ręką.
Lumene. Baza pod cienie. Nie ma makijażu oczu, przy moich tłustych powiekach, bez bazy pod cienie. Podbija kolor, sprawia że cienie nie rolują się w załamaniu i trwają niezmienione przez wiele godzin. Tubka jest o tyle wygodna, że kosmetyk nie wysycha i długo nam służy.
Catrice. Liquid Metal. Cienie które potrafią odmienić każdy makijaż. Do zdjęcia ustawiły się tylko te dwa, jednak lubię większość z tej serii. Niebawem pojawi się ich recenzja. Niezależnie czy nakładam odrobię na środek ruchomej powieki, czy też na linię dolnej, efekt mnie zadowala.
Maybelline. Master Kajal. Khol Liner. Zdecydowałam się na niego skuszona promocją. Robię nim kreskę przy samej linii rzęs, przed nałożeniem cieni, dzięki czemu jest ona dobrze zaakcentowana, a rzęsy wydają się gęste. Potem poprawiam ją jeszcze czarnym cieniem, czy też eyelinerem Kiko w kolorze fioletu, w zależności od efektu jaki chcę osiągnąć. Kreska Kajalem nie musi być perfekcyjna, więc szybko jestem w stanie ją zrobić.
W czasie pisania tego postu, druga połowa naprawiła pompkę olejku Alverde, myślałam że jest to niemożliwe, więc wcześniej nie zgłaszałam mu tego defektu.
Znacie któryś z moich ulubieńców?
Interesują mnie cienie z Catrice, już kiedyś zastanawiałam się nad ich zakupem ;). Bazę z Lumene posiadam, kupiłam ją niedawno, mam nadzieję, że również będę z niej zadowolona.
OdpowiedzUsuńTym cieniom Catrice muszę się przyjrzeć :)
OdpowiedzUsuńNiebawem postaram się zamieścić o nich recenzję
UsuńCarmex i zmywacz L'Oreal to i moim ulubieńcy ;)
OdpowiedzUsuńTen zmywacz jest niesamowity
UsuńZnam cienie Catrice i bardzo je lubię :) Dla mnie rozświetlacz z Ladycode okazał się zbyt chłodny i nie pasuje do mnie :) A bazę z Lumene mam w planach zakupić :)
OdpowiedzUsuńDobrze że mnie Ladycode odpowiada kolorem, dzięki temu nie muszę wydawać większych kwot na zakup innych.
UsuńZainteresowały mnie cienie z Catrice ;)
OdpowiedzUsuńmiałam kiedyś ten żel Lierac z jakiegoś boxa, ładnie pachniał
OdpowiedzUsuńZapach jest niesamowity, kwiatowy, ciepły, luksusowy
UsuńMuszę w końcu kiedyś wypróbować ten krem z Avene Cicalfate ;) Jest często chwalony na blogach :) Zapraszam do poznania moich ulubieńców 2014 ;)
OdpowiedzUsuń