sobota, 13 lutego 2016

Orientana. Balsam do ciała w kostce. Lawenda i Ylang Ylang.

Balsam niezwykły dziś na tapecie, a raczej balsam w niezwykłej formie. Pierwszy raz mam styczność z balsamem w kostce i muszę przyznać -  jest ona dość specyficzna.

Markę Orientana znam przede wszystkim z kostek, ale mydła, które uwielbia moja druga połowa.

Jak dogaduję się z kostką balsamu?
Zapraszam do przeczytania.


Balsam jest łatwy w obsłudze (w teorii), należy po prostu pocierać kostką o skórę, pod wpływem ciepła balsam powinien się topić, ułatwiając tym samym aplikację. Niestety, albo jestem zimna jak lód, ale nie zawsze idzie mi to sprawnie i łatwo. Czasem trę twardą kostką, a na ciele pojawia się ledwie smużka kosmetyku, innym razem masło topi się w dłoni jak szalone.
Pierwszy przypadek to mozolna praca, bo pocieranie twardą kostką jest irytujące. Drugi - wymaga kontroli, byśmy nie popłynęły od nadmiaru.


Właściwości balsamu oceniam bardzo pozytywnie. Rano skóra jest miękka, nawilżona, wyraźnie w lepszym stanie, jednak pierwsze chwile po aplikacji nie są najprzyjemniejsze, balsam wchłania się bardzo długo. Mąż marudzi że się kleję, odsuwa się jak najdalej, moje nogi się lepią, piżama przykleja się do ciała. Na nic przydługie mycie zębów przed ubraniem się po kąpieli, robienie peelingu twarzy, by nie zanudzić się w łazience. Balsam bardzo opornie się wchłania.
Jeśli kostka jest twarda i nałożę balsam tylko w minimalnej ilości, to ten problem nie występuje, ale i efekty są marne. Kiedy tylko staram się przyłożyć do balsamowania i pokryć całą powierzchnię ciała, to mam wrażenie że zmieniam się w lep na muchy.
Jedynym sposobem jest potarcie kostką w miejscach najbardziej wysuszonych i rozsmarowywanie balsamu na boki, trwa to jednak dość długo i jest to po prostu niekomfortowe.

Owszem doceniam efekty, bo właściwości pielęgnacyjne są znaczące, jednak samo stosowanie i moje odczucia bezpośrednio po aplikacji, są dalekie od ideału.

W skrajnych przypadkach wysuszenia, na kolana, łokcie czy ostatecznie dłonie - jestem na tak, ale regularnie, na całe ciało już niekoniecznie. W trakcie stosowania miałam pod ręką inny balsam, lub nawet próbki w saszetkach, bo do stosowania balsamu w kostce trzeba mieć czas, chęci, cierpliwość i sposobność.

Właściwości - TAK, lepkość, czas wchłaniania na NIE niestety.

Zapach nie jest w moim guście, ja za lawendą nie przepadam, ale nie biorę tego pod uwagę przy ocenie, bo różne są gusta.

Kolejna taka kostka raczej nie pojawi się w moich rękach.

Co sądzicie o takiej formie balsamu?

3 komentarze:

  1. Od dłuższego czasu mam ochotę go wypróbować. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale cudak. Ja wolę sprawdzone kosmetyki i konsystencje. Tak samo jak dziwię się szamponom w kostce.

    OdpowiedzUsuń
  3. szkoda, że tak długo się wchłania, moja skóra jednak szybciej niż przeciętnie wszystko wsysa w siebie

    OdpowiedzUsuń