Ma Provence. Płyn do kąpieli i pod prysznic - Kwiat pomarańczy.

Kolejny uprzyjemniacz kąpieli, który dobija już dna, tego rodzaju produkty wykańczam w tempie ekspresowym. Uwielbiam wszelkiego rodzaju olejki i płyny do kąpieli. Ważny jest dla mnie zapach, właściwości pielęgnacyjne (nawilżenie, bądź natłuszczenie) i sam relaks jaki mi funduje, czyli również między innymi piana.

Ma Provence próżno szukać na innych blogach, próbowałam i nic. Dostać je można w internecie, jak również stacjonarnie w Drogeriach Hebe i stąd również pochodzi mój egzemplarz, upolowany w promocji za około 15zł. Przy pojemności 500ml,można to uznać za dobry zakup.

Opakowanie - niespotykane, bo metalowe. Zazwyczaj wszędzie jest plastik, szkło, a taka forma to rzadkość. Jest o tyle wygodna, iż nie muszę się martwić że się potłucze, czy pęknie.

O ile dobrze kojarzę, płyn ten można również kupić w wariancie lawendowym.

Płyn wąchany wprost z opakowania cechuje się bardzo intensywnym zapachem. Wiele kojarzy zapach kwiatu pomarańczy, ja opisałabym go tutaj jako całe ich naręcze.
Wlany pod strumień wody traci na intensywności, co niejako mi pasuje, bo w nadmiarze mogłabym go znienawidzić.

Płyn daje dużą, puszystą pianę, która wytrwa na wodzie dłużej, niż ja jestem w stanie wytrzymać w wannie. A uwierzcie mi, szybko łazienki to ja nie opuszczam. :)

Ubolewam jednak że trudno doszukać się w nim właściwości nawilżających. Nic takiego niestety nie zaobserwowałam.

Jest piana, subtelny zapach, dla mnie to trochę zbyt mało.

Niemniej jednak zużywam z przyjemnością, choć powtórki nie planuję.
Nie wykluczam jednak, że przy okazji promocji, z ciekawości sięgnę po wariant lawendowy.