niedziela, 14 lutego 2016

Burberry Brit Red. EDP - soczysty kompot z rabarbaru

Lubicie zapachy dosłowne, jednoznaczne, a do tego apetyczne?
To dziś będzie coś dla Was idealnego. Burberry Brit Red to zapach, który daje nam całe swoje wnętrze na tacy. Od razu wiemy że jest jadalnie, słodko, upojnie, soczyście i do schrupania.
Brit Red nie bawi się w podchody, w niedomówienia, nie wymaga od nas głębszego rozpracowania nut i złożoności zapachu. Potrzebuje tylko kawy, a my sami jesteśmy deserem.


Nuty za fragrantica.com:
- nuty głowy: jaśmin, rabarbar, mandarynka
- nuty serca: imbir, róża, paczula
- nuty bazy: benzoin, wanilia.

Tak jest przynajmniej w teorii. Jak widzę ten zapach ja?
Tak więc mamy rabarbar, dużo rabarbaru. Gotujemy słodki kompot z rabarbarem, z dodatkiem słodkiej gruszki i jabłka, profanujemy ten smak dużą ilością cukru i pozwalamy my aromat uniósł się w powietrzu. Zaraz, zaraz, to nie wszystko, otwórz piekarnik, bo w nim jest ciasto z rabarbarem i słodką kruszonką. Koniecznie zjedz je na ciepło, popijając kompotem i nie baw się w elegancję, trzymaj je w ręce, a na koniec obliż palce. A i tak wiem, że będziesz chcieć dokładkę.

Burberry Brit Red to zapach łasucha, wielbiciela owocowej słodkości, soczystej, sycącej i takiej domowej. Kojarzący się z poczuciem bezpieczeństwa, domowymi pieleszami, albo wakacjami u babci na wsi. Wydawałoby się że to zapach nie do odwzorowania, że tak pachną tylko te chwile beztroski, ale jednak, sięgając po flakon Brit Red masz swój prywatny deser bez zbędnych kalorii.

Czy taką słodycz da się nosić i czuć się przy tym wyjątkowo?
A i owszem! Same dla siebie jesteśmy apetyczne, słodkie, z podszytą w tle nutką kwaśnej soczystości. Pomimo tak oczywistych skojarzeń, noszenie tego zapachu daje bardzo dużo radości. Nie tylko dla nas samych, ale i z masą przyjemnych doznań dla otoczenia.

Brit Red to zapach radości, idealny zarówno na ciepłe, jak i chłodne pory. Nie ma ograniczeń wiekowych, nie straszne mu wysokie stanowiska, on pozytywną energią wprost tryska.

Jeden z nielicznych, tak dosłownych i jadalnych zapachów, który się nie nudzi i nie traci swojego uroku. Mimo upływu lat, nadal patrzę na niego z dużą dozą sympatii i ma stałe miejsce w moim sercu.

Odkryłam ostatnio pewne podobieństwo nut tego zapachu, z odżywką Gliss Kur, która co rano przywołuje mi na myśl Burberry, stąd też w końcu pojawiła się ich recenzja.


Lubicie pachnieć tak apetycznie? Jaki domowy, kulinarny zapach najchętniej zamknęlibyście we flakonie?

1 komentarz: