wtorek, 29 lipca 2014

Lily Lolo. Choc Fudge Cake. Sypkie cienie mineralne.

Lily Lolo, to marka kojarzona przeze mnie z Agą z bloga http://agowepetitki.blogspot.com/.
To u niej zaczytywałam się w informacjach o produktach, nowościach i szerokim asortymencie.
Kiedy w końcu miałam Lily Lolo na wyciągnięcie ręki, nie mogłam ograniczyć się tylko do jednego zakupu. Jednak jako pierwszy na liście znalazł się cień Choc Fudge Cake, który dziś bliżej przedstawię.

Makijaż oczu to mój konik, twarz zawsze zostaje na drugim planie, choć nie powiem, podkład od nich na pewno kupię, akurat w tamtym momencie skusiłabym się na mini wersję, jednak te nie były dostępne na targach.


Targi kosmetyczne w Warszawie dały mi możliwość dotknięcia cieni, przetestowania ich na dłoni, choć ja i tak wiedziałam że je wezmę. Tym bardziej że oferta targowa pozwalała kupić je taniej, bo w cenie 29zł/szt.


Choc Fudge Cake, to brązowo-czekoladowa śliwka, coś jak oberżyna złamana brązem. W momencie aplikacji, gdy wklepuję go na powiekę, cień migocze radosnym, wielowymiarowym fioletem. Jednak gdy zaczynam go rozcierać ukazuje się brąz. Co sprawia że  idealnymi kompanami do duetu stają się: beże, złota, róże czy też fiolet.

Cień nakładam zawsze na bazę Lumene, dzięki czemu kolory są nasycone, a makijaż utrzymuje się przez cały dzień, nawet na mojej tłustej powiece.

Owszem osypuje się przy nakładaniu, ale taki już chyba minus, tak miałkich cieni. Nie jest to dla mnie dużym problemem, gdyż i tak podkład nakładam zawsze na końcu.


Cena nie należy do najniższych, jednań kosmetyk jest niesamowicie wydajny, starczy więc na długo.

Cień kupiłam już w nowej szacie graficznej, która cieszy oko. Sitko wysypuje odpowiednią ilość kosmetyku, posiada też zabezpieczenie, które ułatwia transport, bez obawy o rozsypanie produktu.


Poniżej pokażę trzy szybkie makijaże, wykonane do pracy, przy udziale właśnie Choc Fudge Cake.

* Choc Fudge Cake w zewnętrznym kąciku, przy udziale cieni w kolorach, które określiłabym jako rose gold





* Choc Fudge Cake, z chłodniejszym lila-fiolet



* Choc Fudge Cake, z beżem wanilią i złotem. Tutaj widać idealnie brązowe wykończenie cienia, mniej do głosu dochodzi fiolet





Wszelkie wady i mankamenty urody, są wynikiem działań matki natury i genów. Photo Shop nie maczał w tym swoich palców.

Cień ten można by nazwać poniekąd kameleonem, bo mimo iż czasem bardziej wybija się brąz, to w słońcu widać i fiolet, w zależności jak padają promienie. Jednak na zdjęciu trudno oddać ten efekt.

Z ogromną radością przyjęłabym pojawienie się w ofercie podobnego fioletu, jednak o chłodnym, grafitowym wykończeniu.

Proste, szybkie, dzienne i delikatne makijaże, zyskują przy udziale tego cienia wielowymiarowego, ciekawego efektu.

Postaram się niebawem pokazać drugi z zakupionych wtedy ceni.

Może uda mi się i w tym roku wyruszyć na jesienną edycję targów w Warszawie i sprawić sobie jeszcze trochę radości na stoisku Lily Lolo.


2 komentarze:

  1. Ależ piękny odcień. Faktycznie widać, że ma w sobie coś z kameleona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie się mieni, warto z nim popracować by uzyskać ten efekt

      Usuń