Tym razem przybyłam przed startem imprezy, pobrałam Kartę, przeszłam do innego wejścia, by poczekać na rozpoczęcie.
Ubolewam że Targi startują w tej samej godzinie, w której rozpoczynają się wykłady i warsztaty. Niestety musiałam wybierać, czy przeznaczyć czas na obejrzenie nowości na stoiskach firm, czy wysłuchanie warsztatów. Przez co ominęłam kilka interesujących mnie tematów.
Stoiska rozsypane są na kilku poziomach, jednak poruszanie się między nimi, nie stanowiło dla mnie większego problemu. Natomiast samo dojście do interesującej firmy, to było wyzwanie, kolejki, szum, gwar, nie wszystko mogłam zobaczyć, nie wszystko mogłam usłyszeć, tym bardziej jeśli obok był prowadzony pokaz jakiegoś zabiegu.
Ceny, w większości okazyjne, jednak nie wszędzie.
Stoiska firm dobrze zaopatrzone. Na szczególne uznanie zasługuje firma Maestro, dużo, dużo pędzelków. Szkoda tylko że tłum napierał i trudno mi było odszukać konkretne pędzle, w danych wielkościach. Nic straconego, na wiosnę nadrobię braki.
Maestro:
Tyle pędzli, wszystkie z miękkiego włosia, dobrze wykonane, gdyby nie ten tłum napierający ze wszystkich stron, kupiłabym zapewne więcej niż tylko 5 sztuk.
Ceny od 10zł (np te małe czerwone) wzwyż.
Ziaja:
Zazwyczaj przy tym stoisku kłębiły się tłumy, akurat do pierwszego zdjęcia miałam jako taką pustkę, za chwilę sytuacja się zmieniła.
Organique:
Bandi:
W planach miałam zakupy, jednak moja twarz ma mocno ograniczoną powierzchnię i nie dałabym rady zużyć wszystkiego. Zakupy odłożyłam na edycję wiosenną. Choć kusiła oferta 3 w cenie 2 i inne.
OPI:
Były lakiery po 10zł, 19 i 35zł.
Kupiłam tylko jeden za 10zł.
Tłok niesamowity, szczególnie że powierzchnia bardzo mała.
Klapp:
Bielenda:
Miałam chęć poznać bliżej ich ofertę, jednak nie mam siły przebicia. Jedynie aparat na mocno wyciągniętej ręce zdołał uchwycić co nieco.
Bikor:
Tyle cudowności i wieczna kolejka, wcale się nie dziwię.
Warsztaty:
Współczesna gejsza. Makijaż inspirowany tradycyjnym makijażem japońskiej gejszy,
Beata Bojda.
Siedziałam dość daleko, bo w ostatnim rzędzie, musiałam więc patrzeć niestety na przekłamane kolory na ekranie.
Siedziałam dość daleko, bo w ostatnim rzędzie, musiałam więc patrzeć niestety na przekłamane kolory na ekranie.
Już na zakończenie warsztatów, mogłam z bliska cyknąć fotkę.
Karnawałowe szaleństwo: pomiędzy fuksją a amarantem, czyli magia ultrafioletu,
Renata A. Godlewska i Adrianna Wysocka
Tutaj siedziałam już na schodach(nogi mi zdrętwiały, do tego stopnia że obawiałam się czy dam radę wstać), ale za to z przodu.Widziałam więcej niż na poprzednich warsztatach, kolory całkiem moje i efekt ostateczny nawet mi się podobał, choć ciekawa jestem efektu jaki dałby makijaż bez błyszczących pigmentów, mat i satyna też powinny być ciekawe.
Mimo że błyszcząco, to bardzo ciekawie:
Szkoda że nie mogłam uczestniczyć we wszystkich warsztatach, wykładach i kongresie. Część interesujących tematów odbywała się w tym samym czasie, a jeszcze pogodzenie całości z zakupami na Targach, nierealne dla mnie.
Niemniej jednak, nie mogę się już doczekaćedycji wiosennej.
Tłoki przy Maestro niestety były i to za każdym razem jak koło tego stoiska przechodziłam :( Następnym razem, również kupię więcej pędzli :)
OdpowiedzUsuńPędzelkowy raj ... ;)
OdpowiedzUsuńIstny raj, pozdrowienia z Francji :)
OdpowiedzUsuńBajka! Szkoda, że Lublinie zostały przełożone na marzec :/
OdpowiedzUsuńAle mjsiało być fajnie :)
OdpowiedzUsuń