sobota, 19 lipca 2014

Receptury Babuszki Agafi. Serum do twarzy. Przedłużenie młodości 35-50 lat - takie cudowne, a mnie zapycha

Wracam po niemałej przerwie, wychodzę już chyba jednak na prostą. Dziś udało mi się wygospodarować chwilę, by powrócić z recenzję, której napisanie miałam w planach już jakiś czas temu.

Receptury Babuszki Agafi, weszły na nasz rynek szturmem i z miejsca go podbiły. Był moment że przychylne recenzje zalewały blogosferę, jedynie spore nadstany na półkach, powstrzymywały mnie od zakupu kilku cudeniek.

Łut szczęścia sprawił że stałam się posiadaczką tak osławionego serum. Z niemałym entuzjazmem podeszłam do jego używania.


Już samo opakowanie sprawia przyjemność oku. Detale i grafika na kartoniku trafia w moje gusta. Może się komuś ono wydać niezbyt nowoczesne, jednak mnie przekonuje i wydaje się że pasuje do produktu.


Wnętrze skrywa butelkę zwieńczoną pipetą, która dobrze nabiera kosmetyk, jak i później ułatwia dozowanie.
Sama formuła nie jest zbyt gęsta, dzięki czemu dobrze się wchłania, nie sprawia również problemu podczas aplikacji.

Skład, mnie laikowi wydaje się być w porządku, dodatkowo podbudowana przychylnymi opiniami, ochoczo włączyłam je do codziennej pielęgnacji.


Jakie było moje zaskoczenie, gdy cera z dnia na dzień, zamiast oczekiwanych zachwytów powodowała coraz większe zaniepokojenie.
Owszem zauważyłam poprawę nawilżenia i jędrności skóry, jednak używanie serum niosło ze sobą inne, mniej wyczekiwane efekty.

Serum zaczęło mnie zapychać.

Z dnia na dzień pojawiało się coraz więcej zapchanych porów, cera nie wyglądała zachęcająco. Moim oczom ukazywał się pogrom zniszczenia, serum zniweczyło miesiące doprowadzania skóry do jako takiego znośnego wyglądu.
Do tego zaczęły pojawić się wypryski, z którymi już od jakiegoś czasu miałam spokój.


Próbowałam na serum nakładać inny krem, myślałam że może w duecie nie współgrają, obserwowałam też cerę gdy nakładam go nawet solo, bez późniejszej aplikacji kremu. Nadal było to samo.

Byłam zmuszona odstawić serum. Owszem daje nawilżenie, jednak zbyt dużym kosztem, minusy są większe niż osiągane korzyści, a jeśli chodzi o nawilżenie znalazłam swój ideał w postaci ampułek Yasumi.

Została mi jeszcze część opakowania, którą spróbuję może zużyć na szyję i dekolt, choć może nad dekoltem jeszcze się zastanowię, bo sezon letni sprzyja odsłanianiu tej okolicy.


Ostatnio trafiłam na dwie, czy trzy recenzje z podobną opinią jak moja, nie tylko mnie tak załatwiło to serum. Widać nie dla każdego i nie dla każdej cery.

7 komentarzy:

  1. Miałam na nie ochotę ale z moją tendencją do zapychania z pewnością odpuszczę :<

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedyś chciałam kupić to serum ale mój szał na rosyjskie kosmetyki szybko osłabł

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że się u Ciebie nie sprawdziło :/ Skoro zapycha, to u mnie niestety też odpada :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Buteleczka przepiękna ;-) ja właśnie przywiozłam ze sobą z Polski zamówiony wcześniej olej Bania AGafii jestem ciekawa co z tego wyniknie ;-) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. słyszałam o nim parę dni temu, była to pozytywna recenzja, ale wiadomo każda z nas ma inną cerę

    OdpowiedzUsuń
  6. Zastanawiałam się nad nim kiedyś, ale z obawy przed zapychaniem się nie skusiłam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Serum nie miałam ale krem pod oczy był nawet OK choć sama firma średnio mnie zachwyciła jednak :/

    OdpowiedzUsuń