W ciągu kilku ostatnich tygodni omówiłam wszystkie posiadane przeze mnie top coaty. Każdy z nich służył mi przez jakiś czas, z jednych byłam bardziej, z innych mniej zadowolona w zależności od tego co gościło na moich paznokciach.
Same w sobie nie były złe, wszystko zależy od tego, jakich miały przeciwników.
Moje początki z preparatami nawierzchniowymi, opierały się na jednym głównym założeniu - byleby miał pipetę. Pędzelek w moich oczach nijak miał się do nabłyszczacza, czegoś co miałoby dodatkowo przyspieszyć wysychanie lakieru. Przed moimi oczami ukazywała się wizja tragiczna - mażący się lakier, smugi, istny glut i klej, lepka maź i nic więcej.
Tak więc trwałam w swym przekonaniu, wybierając tylko produkty w zakraplaczu. Na co niektóre pod nosem psioczyłam, kiedy gęstniejący lakier wygrywał starcie z nimi. Pewnie każda z Was zaliczyła ściągnięcie czy odbicie lakieru, kiedy nagła potrzeba skorzystania z WC pojawia się zbyt wcześnie od pomalowania paznokci. Uwielbienie do obcisłych jeansów czy legginsów nie pomaga zbytnio w tej sytuacji.
Przechodząc jednak do dzisiejszej gwiazdy wieczoru.
Kinetics znałam ze słyszenia, coś tam rzuciło mi się w oczy, jednak nie na tyle mocno dobijało się do mych szarych komórek i różnych zakamarków odpowiedzialnych za "chciejlistę", by coś z tej firmy pojawiło się u mnie wcześniej.
Przełomem były pojedyncze wzmianki na blogach, potem klientka, która pytała o ten właśnie produkt, zachwalając go przy tym pod niebiosa.
Upolowałam, mam i uwielbiam.
W moim prywatnym rankingu, zajmuje pierwsze miejsce wśród preparatów nawierzchniowych, nabłyszczających i przyspieszających wysychanie lakieru.
Nail Tek nie dorasta mu nawet do pięt, Inglot niestety również gdzieś w tyle.
Pędzelek nie jest żadną wadą, nie jest dyskomfortem podczas używania.
W sposób dokładny i łatwy nakłada na lakier odpowiednią ilość kosmetyku, nie mażąc, nie psując efektu.
Kwik Kote przepięknie nabłyszcza, sprawia że lakier wytrzymuje na moich paznokciach znacznie dłużej niż dotychczas. Zabezpiecza przed odpryskiwaniem, czy ścieraniem lakieru na końcach.
Największym jednak atutem jest fakt że bardzo szybko wysusza lakier, po chwili mogę już robić sobie coś do jedzenia, stukać na klawiaturze, czy wykonywać różne inne, nie cierpiące zwłoki czynności.
Cena - ok. 17zł za 15ml.
Słaba jest natomiast dostępność, pozostaje internet i Hebe.
Dla mnie sprawdza się fenomenalnie, jeśli macie dostęp, polecam spróbować.
Myślę że i Was zaskoczy nabłyszczenie i ekspresowe wysychanie.
Niezależnie od tego czy lakier to nówka nabytek, czy też zapomniany, niezbyt lubiany, gęstniejący budyń, radzi sobie bardzo dobrze.
O tego jeszcze nie widziałam - dzięki za recenzje.
OdpowiedzUsuńnie ma w moim mieście Hebe szkoda
OdpowiedzUsuńmuszę kiedyś spróbować!
OdpowiedzUsuńwow, nie widziałam jeszcze tego cuda
OdpowiedzUsuńNigdzie nie mogę go dorwać :(
OdpowiedzUsuńZ kinetics mam odżywkę i okazała się koszmarna, więc zniechęciła mnie do całej ich oferty.
OdpowiedzUsuńna początku sprawował się dobrze - po 2-3 tygodniach niesamowicie bąbluje oraz zdarzają mu się dziurki - jakby ktoś igłą podziurawił :v
OdpowiedzUsuńmam z tej firmy olejek do paznokci i jest całkiem spoko, chętnie wypróbuję ten produkt :)
OdpowiedzUsuń