Jednak nawet to co dobre i sprawdzone, potrafi się znudzić.
Promocja spowodowała że skusiłam się na markę znaną mi z widzenia, jednak przeze mnie jeszcze nie testowaną.
Niewielkie opakowanie 60ml, w regularniej cenie kosztowało niemało (ba! nawet zadziwiająco dużo), natomiast na moment promocji, cena spadła do około 6zł i zadziałała jak magnes.
To był odpowiedni moment na sięgnięcie po coś nowego.
Sam peeling to maluszek. 60 ml to raczej niewiele, jednak biorąc pod uwagę fakt, że nie korzysta się z niego codziennie, jest to pojemność chroniąca nas przed znudzeniem się nim.
Jednym z atutów kosmetyku jest jego zapach, bliżej nieokreślony, ale przyjemny.
Drobinki tego peelingu są dość grube, duże, zatopione w żelowej bazie. Kosmetyk gładko sunie po skórze, nie ma więc konieczności posiłkowania się dodatkową porcją wody, by uzyskać poślizg. Nie jest tępy w rozprowadzaniu, nawet po dłuższej chwili masażu.
Peeling nie powoduje u mnie żadnego podrażnienia, nie ma również mowy o nieprzyjemnym i nadmiernym ściągnięciu skóry. Pozostawia twarz miłą w dotyku, gładką i jakby nawilżoną.
Marka Skin Love wywarła na mnie pozytywne wrażenie, jednak dla pełni zadowolenia życzyłabym sobie, aby drobinek w peelingu było trochę więcej, wtedy peeling Argan Oil Spa, byłby ideałem. Niemniej jednak, obecny stan rzeczy również mnie zadowala.
Z przyjemnością zużyję do końca i zapewne kiedyś, przy równie ciekawej promocji, chętnie do niego wrócę.
Znacie markę Skin Love? Miałyście okazję wypróbować któryś z kosmetyków?
Lubię grube drobinki w peelingach :)
OdpowiedzUsuńI ja wzdychałam do szafirowej Mikrodermabrazji Yoskine . fajnie, że i z tego peelingu jesteś zadowolona.
OdpowiedzUsuńcałkiem interesujący.
OdpowiedzUsuńZa taką cenę warto było spróbować :) sama bym się skusiła
OdpowiedzUsuń