poniedziałek, 14 października 2013

Eveline, Big Volume Lash, Natural bio Formula

Bez tuszu, ani rusz, więc strzepnij w rzęs osiadły kurz. Kosmetyk w dłoń zaspaną włóż, no już, no już...

Dobra, bez rymów pociągnę dalej.

Bladym świtem zasiadam do pisania recenzji, przede mną drugi kubek kawy, bez niej też nigdzie się nie ruszam.

Tusz to postawa makijażu, mam swoich ulubieńców, jednak ostatnio błądzę, testuję i nie wyobrażam sobie używania ciągle tej samej maskary. Lubię być zaskakiwana.

Eveline, Big Volume Lash, Natural bio Formula, mnie zaskoczył.

Pierwsze na co zawsze zwracam uwagę to szczoteczka, lubię małe, silikonowe, jednak ostatnio oswoiłam również te duże, ale nadal jest to dla mnie ważny szczegół, wielkość nadal ma znaczenie.
W przypadku tego tuszu, szczoteczkę uplasowałabym gdzieś pomiędzy, nie jest to maluch, ale daleko jej jeszcze do tych BIG, opasłych szczot, do których należy nabrać wprawy.
Szczoteczka jest silikonowa, czyli taka jak lubię.

Długość włosków jest dobrze dobrana, nie maluję sobie nimi powieki, chcąc aplikować tusz od nasady, nie ranię sobie również oka.
 

Czerń - przyzwoita,zarówno do dziennego jak i wieczorowego makijażu sprawdza się dobrze. Nie jest może bardzo głęboka, ale rzęsy zwracają uwagę.

Tusz dobrze się zmywa, nie sprawia problemów przy demakijażu Bioderma Sensibio.


Mam jednak jedno, główne zastrzeżenie, przez pierwsze tygodnie użytkowania, odbija mi się po okiem. Dziwna sprawa, wcześniej żaden tusz tego nie robił. Zrobiłam więc test, chcąc sprawdzić, czy to ona temu winna.
Kombinowałam z różnymi kremami pod oczy, różnymi podkładami i ciągle to samo. Niezależnie co było poniżej, ciągle towarzyszył mi niechciany efekt pandy. Zyskałam więc nowy odruch bezwarunkowy, przecierania okolicy pod oczami, aby gdzieś to zniwelować, nie mając pod ręką lusterka.

Po kilku tygodniach, gdy tusz zaczął gęstnieć, ten problem zniknął, jednak jak się okazało, tusz nie posłużył mi już długo, niecałe 2 tygodnie, więc było to krańcowe polepszenie.


Tusz pomimo fajnej szczoteczki, przyzwoitej czerni, nie zyskuje mojej dozgonnej miłości.

Wiele razy miałam ochotę rzucić ją w kąt, bo kto lubi biegać co i rusz do lustra, by się poprawić.


Tusz ma pojemność 9ml, kosztuje coś koło 15zł.
W tej cenie można jednak kupić inny, dobry i niezawodny tusz.

Jak jest u Was, jesteście wierne sprawdzonym tuszom, czy sięgacie każdorazowo po inne?

4 komentarze:

  1. Ja też często błądzę, jeśli chodzi o tusze ;) ale nie mogę trwać przy jednym cały czas.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam 2 tuszowych ulubieńców,aczkolwiek zdarzają mi się skoki w bok:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że się odbijał i szybko zasechł..

    OdpowiedzUsuń