sobota, 12 października 2013

Viktor&Rolf Flowerbomb EDP

Zapach przy którym się rozpływam i ubolewam że flakon już się kończy.
Moja 50ml woda toaletowa już osiąga dno, coś czuję że będę szukać następnej, może tym razem większej.


Według fragrantica, nuty przedstawiają się następująco:
Nuty głowy: bergamotka, herbata, osmanthus
Nuty serca: jaśmin, kwiat pomarańczy, frezja, róża, orchidea
Nuty bazy: piżmo i paczula.

Tyle teoria, a jak świruje mój nos?  no ten się rozpływa w całości, serce mięknie i znów wraca na normalny rytm.

Świat wydaje się bardziej przyjazny w odbiorze, coś jak po założeniu różowych okularów.

Czuję się jak dziewczynka bujająca się na huśtawce, zawieszonej w ukwieconym ogrodzie, czy sadzie owocowym. Wkoło zefirek kołysze zieloną trawą, a ja nie bacząc na kalorie, pogryzam watę cukrową o smaku herbaty, słodkiej, jednak z dodatkiem cytryny.

Herbata w tej kompozycji, nie jest czarna czy wędzona, nie jest to też świeża i rześka zielona, ale właśnie zaparzona, osłodzona i okraszona cytryną.

Zapach beztroskiej, słodkiej radości. Nie przytłacza, a sprawia że chce się oddychać szczęściem.

Posiadam również wersję Extreme - bombę skondensowanej radości, ale o niej innym razem, edt marzyła mi się i owszem, może to pragnienie też się spełni. Wersję wody perfumowanej z pewnością kupię ponownie.

Wam również polecam, pomimo słodyczy, nie jest ulepkiem, a wdzięcznym uroczym towarzyszem dnia wyjątkowego, bo z nim codzienność nie jest już szara.

Opakowanie charakterystyczne dla tej serii, a i trwałość przyzwoita. Chcieć to mieć :)



5 komentarzy: