Jak producent wymyśli czasem nazwę kosmetyku, to trzeba mocno wczytać się w jego opis, żeby wiedzieć jak podejść do danego produktu i do czego on właściwie jest stworzony.
Tutaj z początku miałam trudny orzech do zgryzienia. Tonik kojarzy mi się z kosmetykiem przywracającym właściwe ph skórze, balansującym ją i niwelującym ewentualne ściągnięcie.
Tonik do demakijażu to była zagadka, tym większa ponieważ nigdy wcześniej nie czytałam o tym produkcie żadnej recenzji, długo trwało zanim zdecydowałam się otworzyć opakowanie i sprawdzić co kryje się w środku.
Jako plus odbieram opakowanie kosmetyku w zafoliowany kartonik. Mamy pewność że nikt nie otwierał do kilkadziesiąt razy, by go powąchać, co jest niejako gwarancją świeżości i higieny.
Dodatkowym atutem jest szczelne zamknięcie z atomizerem typu air less. Pierwszy raz chyba stykam się ze sprayem air less, bo jeśli spray, to zazwyczaj jest rurka, a tutaj jej nie było. Chwilę trwało zanim pojęłam o co chodzi i jak działa mechanizm. Niemniej jednak opakowanie wygląda niesamowicie elegancko i luksusowo.
Tutaj pojawia się niestety pierwszy minus, tłok szybko unosi się do góry, z ogromnym zaskoczeniem spoglądałam na prędkość z jaką zużywa się produkt, który wyjściowo jest już niewielki, ma bowiem tylko 100ml.
Tonik dobrze rozprawia się z makijażem, nawet tym wodoodpornym, jak np. eyeliner Kiko czy Max Factor, zmywam nim bowiem również makijaż oczu, a podkład i pomadka nie stanowią dla niego żadnego problemu.
Nie wiem czemu producent sugeruje wstrząsnąć nim przed użyciem, nie ma tutaj bowiem dwóch faz, a do tej pory tylko przy nich konieczne były podobne ruchy. Często więc o tym zapominam, ale nie wpływa to w żaden sposób na skuteczność płynu.
Jako minus muszę mu niestety wytknąć skłonność do lekkiego pieczenia i lepkości skóry po jego użyciu. Nie ma tu tego komfortu czystości i świeżości jak w przypadku Biodermy Sensibio.
Produkt jest przy tym drogi, jego cena waha się w okolicach 30-35zł za 100ml, według mnie to dużo, zbyt dużo, jak na produkt który poza ceną posiada jeszcze inne wady.
Gdyby nie piekł, nie szczypał i usuwał makijaż szybciej, skwitowałabym go jako ciekawy pomysł na luksusowy prezent, a tak, jest kolejnym przeciętnym, ale nie wyjątkowym, drogim kosmetykiem.
Miałyście okazję używać innych kosmetyków tej firmy?
Nie znam tego produktu :) ja do demakijaży używam micela z Garniera :)
OdpowiedzUsuńJakoś mnie nie kusi.
OdpowiedzUsuńNie zadecyduję się na niego...
OdpowiedzUsuńNiestety nie miałam stycznosci z nim i chyba nawet nie chcę jej mieć :)
OdpowiedzUsuńKosmetyki Gerovital są jeszcze mało znane, a warte są uwagi. Ja poznałam je 3 lata temu i uważam, ze jak na kosmetyki drogeryjne są bardzo dobre. Lubię ich krem złuszczający oraz na przebarwienia. W pracy używam ich mleczka do demakijażu - rewelacja ;)
OdpowiedzUsuńpierwsze widzę. też musiałabym się wczytać w instrukcję stosowania. producent naprawdę nie mógł nazwać tego kosmetyku płynem do demakijażu?
OdpowiedzUsuńKompletnie nie znam tej marki, ale mnie nie kusi :P
OdpowiedzUsuń