piątek, 22 stycznia 2016

10 rzeczy, bez których nie byłabym sobą.

Dla odmiany od całego kolorowego świata kosmetyków, dziś wpis luźniejszy, ale mam nadzieję że niemniej interesujący. Inspirację do jego stworzenia zaczerpnęłam z bloga: Apricolla.


10 rzeczy bez których nie byłabym sobą.
Dla każdego może to być co innego, różne drobiazgi, przyzwyczajenia, bo ile ludzi tyle schematów dnia i smaczków życia.

1. Perfumy - to zdecydowanie mój świat. Zapachy otaczają nas wszędzie, choć nie zawsze mamy chwilę, by wychwycić ich istnienie. Te zamknięte we flakonach dają nam przyjemność obcowania z pięknem, choć niejedno mają oblicze. Moje serce jest ogromne, jest w nim miejsce na setki nut, kompozycji, które przywołują wspomnienia, kreują świąt i ostatecznie wprawiają mnie w dobry humor, lub też w zadumę. Mam zapachy na smutki, na radość, na chwilę beztroski, bo to nie tylko szklany flakon, który cieszy oko, to wnętrze z magią w płynie, która otacza nas buforem bezpieczeństwa i pozwala oddychać głębiej.






2. Kąpiele w wannie. Najlepiej te długie, koniecznie z dużą ilością piany, zapachu i do tego kolorowej wody. Prysznice mnie denerwują, nawet jeśli nie są małe, to ja czuję się w nich jak w potrzasku, a do tego to dla mnie żadna przyjemność myć ciało na stojąco, nie mówiąc już o goleniu nóg. Wieczorny relaks to ciepła woda, wanna i obok coś do picia, najpewniej kawa, choćby była już godz. 22.

3. Kawa - w ciągu dnia potrafię wypić 6 kubków, choć niekiedy tylko 3. Może być rozpuszczalna, lub z ekspresu, byleby bez mleka. Rzadko dzień zaczynam inaczej niż od kubka kawy, machinalnie idę bowiem do kuchni i sięgam po kawę. Kilka łyków na rozruch jest koniecznością.

4. Szlafrok - od kiedy dostałam swój pierwszy szlafrok frotte co rano, niezależnie od pory roku, muszę wciągnąć na siebie ciepły szlafrok. Jestem zmarzluchem i potrzebuję się opatulić po wyjściu z łóżka, zaraz po wieczornej kąpieli ponownie ten sam schemat. Lubię też leniwe dni, kiedy nigdzie się nie spieszę, wtedy na piżamę narzucam szlafrok i mogę tak przechodzić do godziny 9. Szlafrok koniecznie musi mieć kaptur, być większy niż potrzebuję i z paskiem.

5. Komputer stacjonarny. Jestem człowiekiem starej daty, najlepiej pisze mi się na leciwym komputerze, gdzie monitor jest dalej i wyżej, a klawiatura bliżej. Tutaj wygodnie dopasuję sobie odległości przy biurku. Laptopy są dla mnie niewygodne, męczące i nie mam do nich zaufania.

6. Tablet - niby tu komputer stacjonarny, a tu znów tablet. Serio, niektórzy twierdzą że przyrósł mi do ręki :) Jeśli jestem sama: jem z tabletem, gotuję, prasuję, kąpię się. To dla mnie sposób na oglądanie filmów i czytanie, bez tracenia czasu na ślęczenie przed komputerem. To wcale nie znaczy że nie lubię ciszy, jeśli gdzieś idę, spaceruję, to wtedy mam czas dla siebie i tylko swoich myśli.

7. Poranne mycie włosów. Nieważne jaki to dzień, wolny, czy pracowity, czy jestem na chodzie, czy wręcz przeciwnie - łamie mnie w kościach. Muszę wstać i umyć włosy, a te z kolei koniecznie muszą same doschnąć. Jeśli mam nieumyte włosy, nie czuję się świeżo. Nawet jeśli muszę wyjść o 5 rano, wstanę o 4 i je umyję. Jedynie godzina wyjścia, a najczęściej wyjazdu przed 4 rano, obliguje mnie do umycia ich wieczorem.

8. Wczesne wstawanie. Szkoda mi dnia na spanie, budzik mam więc nastawiony obecnie na  godzinę 05.07. Nie ma znaczenia że jest to dzień wolny, albo czeka mnie późna druga zmiana. Jeśli nie zrobię czegoś konkretnego przed 9, to jest to zmarnowany poranek. Najczęściej świtem piszę dla Was posty.

9. Martwienie się na zapas i kreowanie w wyobraźni najgorszych scenariuszy. Tak, to też niestety cała ja. Cokolwiek nie byłoby przede mną, moja wyobraźnia wybiega naprzód, jawiąc przede mną katastrofę.

10. Pieczarki. Każde danie jest dobre, o ile można do niego dodać pieczarki. Lubię w sałatkach, na pizzy, w zapiekance z makaronem, w jajecznicy. Każdy nowy przepis staram się przerobić tak, by przemycić tam chociaż pół kilograma pieczarek :)


Pisząc tę notkę, siedzę przed Wami cała Ja. O świcie, w szlafroku, z kubkiem kawy i mokrymi włosami, ale już pachnąca.
Miłego dnia.

13 komentarzy:

  1. Wow, podziwiam za wczesne wstawanie! U mnie idealna pora pobudki to godzina 8.00, ale często kładę się po północy ;) No i uwielbiam laptopy, ciężko mi pracować na stacjonarnym ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chodzę spać najpóźniej po 23, zresztą już dużo wcześniej same mi powieki opadają. Laptop to u mnie ostateczność.

      Usuń
  2. też lubię (kocham!) kawę, pieczarki, perfumy (których mam zapas na lata) oraz szlafrok, który grzeje mnie po wieczornym prysznicu. bo ja zdecydowanie wolę prysznic od wanny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też spory zapas perfum. Ich nigdy zbyt wiele, skoro dają tyle radości.

      Usuń
  3. Czapki z głów! Podziwiam wstawanie o 5 rano. ja jestem zimowym niedźwiedziem i nie wiem czy dałabym radę :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko poza wczesnym wstawaniem mogłabym wpisać w swojej "prezentacji" ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj z martwieniem się na zapas sama walczę, ale choćbym nie wiem co robiła, nie zawsze mi się z tym udaje wygrać. Wczesne wstawanie - kiedyś sama tak robiła, a obecnie, cóż czasami, zwłaszcza zimą ociągam się ile mogę z wyjściem z ciepłego, przytulnego łózka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamartwianie się wyniszcza i to mocno, odbiera uśmiech, ale trudno to przezwyciężyć.

      Usuń
  6. Jestem chyba mistrzem w martwieniu się na zapach i zakładaniu czarnych scenariuszy - walczę z tym, ale jest ciężko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z tymi moimi czarnymi scenariuszami, miałabym chyba niezłe zarobki - gdybym tylko umiała to wszystko dokładnie i wiernie spisywać. Scenarzysta, pisarz - może udałoby się z tego wyżyć, wtedy o jeden problem życiowy mniej.

      Usuń
  7. Do 8 nie wyleżę, za nic w świecie, chyba że wróciłabym do domu o 4. Szlafroki to hit w kategorii ubioru.

    OdpowiedzUsuń