Nasycona czerwień niczym bijące w przypływie uczuć serce, podarowana - rozpala zmysły i jest zapowiedzią czegoś więcej.
Róża potrafi być też wyrafinowaną damą, dystyngowaną, dumną, niczym pani z wyższych sfer.
Taka jest też ta zamknięta we flakonie Yves Rocher, a dokładniej w Rose Absolue w wariancie Le Parfum.
Róża, po stokroć róża. Winna, esencjonalna, oprószona delikatną słodyczą, nieco drzewna, wytworna, nieskalana innymi kwiatami.
Przoduje w nutach głowy, serca i zamyka też zapach w swoich sidłach.
Nie ma mowy o innych kwiatach, róża po nieskończoność, trwająca i niezmiennie panująca.
Zapach bardzo kobiecy, cielesny, stapia się ze skórą i od tej pory staje się twoją częścią. Kusi i każe trzymać się na dystans.
Osoby które unikają zapachu róży w kosmetykach pielęgnacyjnych, nie mają się czego obawiać, nie ma w tym zapachu nawet krzty chemicznych popłuczyn po kilku jej płatkach. To róża, której nie sposób nie pokochać, z tym jednak zastrzeżeniem, że tylko jedno psiknięcie, inaczej kwiat ten nie tylko kłuje, a dusi w szale i amoku.
Zapach bezpieczny, o ile grasz na jego zasadach, a umiar jest jedną z reguł.
Klasyka kobiecej elegancji, dla tych które chcą unieść brodę trochę wyżej i poczuć się kobietą, pewną siebie i znającą swoją wartość.
Lubię mieć go na sobie na specjalne okazje, wymaga bowiem wtedy specjalnej oprawy. Noszony w ciągu dnia dodaje wytworności i szyku, zmieniając szarą codzienność w namiastkę czegoś wyjątkowego.
Zakup wymaga więcej gimnastyki, bo jako kolejny z pięknych zapachów Yves Rocher, nie jest już chyba dostępny. Warto jednak poszukać, by móc skropić swoją skórę, mgiełką rozkosznej róży.
Niedostępny :-( Przegapiłam :(((
OdpowiedzUsuńNie było mi dane go powąchać ;/
OdpowiedzUsuńJak lubisz różę to koniecznie musisz powąchać najnowszy zapach Yves Rocher :)
OdpowiedzUsuńLubię zapach róży, śliczna buteleczka:)
OdpowiedzUsuńJa za różanymi zapachami niestety nie przepadam :/
OdpowiedzUsuńFanką zapachu róży nie jestem, ale przeczytałam o nim z ciekawością.
OdpowiedzUsuńBardzo go lubiłam, ale odkąd odryłam Serge'a Lutensa Sa Majeste La Rose już tak nie tęsknię. :)
OdpowiedzUsuń