sobota, 23 stycznia 2016

Tołpa. Botanic. Amarantus. Nawilżający krem rozświetlający.

Z marką Tołpa znam się nie od dziś. W znakomitej większości ich kosmetyki bardzo dobrze się u mnie sprawdzają. Z ogromną ciekawością przyjmuję więc wszystkie nowinki na rynku, tak jak np. serię do pielęgnacji dłoni, która wczoraj zawitała do Hebe, zapewne i na nią przyjdzie pora.
Dziś jednak chciałabym napisać kilka słów o kosmetyku do pielęgnacji twarzy z serii Botanic z Amarantusem. To nie pierwszy kosmetyk z tej linii, który miałam okazję używać. Przez moje ręce przewinęła się maseczka, tonik-mgiełka i płyn micelarny. Najwyższa więc pora, by napisać kilka słów o kremie.


Krem jest bardzo lekki, powiedziałabym nawet że po prostu rzadki, dzięki temu aplikacja jest łatwa i szybka. Ponadto nie podrażniam zbędnym tarciem i tak wrażliwej już skóry, a to jest dla mnie ostatnio bardzo istotne.
Jednym z atutów jest zapach kremu, o ile zazwyczaj mam do tego aspektu podejście raczej neutralne, tak tutaj oceniam go jako zaletę. Uprzyjemnia bowiem moment aplikacji, pozostając nadal subtelnym, tak, by nie drażnić.


Kosmetyk z założenia skierowany jest dla osób ze skórą normalną, suchą, odwodnioną i pozbawioną blasku. Moja owszem jest odwodniona, choć z natury mieszana, pozbawiona blasku - zawsze i wszędzie. Tołpa. Botanic. Amarantus - jako krem dzienny, pod makijaż, sprawdza się dobrze, niestety na noc muszę się już posiłkować czymś bogatszym, bo nawet dla mojej skóry nawilżenie nie byłoby wystarczające. Suche skórki powracają jak upiór, a walka z nimi jest nieustająca.
Myślę że posiadaczki skóry suchej mogą odczuwać niedosyt, szczególnie jeśli chcą ten krem traktować jako pielęgnację nocną. Natomiast w ciągu dnia, przed nałożeniem makijażu, krem poprzez swoją lekkość i szybkie wchłanianie, staje się sprzymierzeńcem wartym uwagi. Nie zapewni jednak odpowiedniego nawilżenia, nie ma się tutaj co łudzić.


Trudno jest mi się odnieść do właściwości rozświetlających, bo każdorazowo nakładam na niego makijaż. Na całe szczęście nie ma w kremie drobinek, których bym sobie tutaj nie życzyła.


Opakowanie w tubie ma swoje plusy i minusy. Owszem w teorii higienicznie, jednak poprzez swoją rzadką konsystencję krem ścieka do nakrętki, która szybko jest nim uwalana po same brzegi.
Lekka konsystencja skutkuje również mniejszą wydajnością kremu.


Jako krem pod makijaż, kosmetyk oceniam jako dobry, natomiast w kategorii pielęgnacji - tutaj nota może być już tylko dostateczna. Szkoda, liczyłam na coś więcej, bo poza łatwością rozprowadzania na nim podkładu i utrzymywania go w ciągu dnia, chciałabym, by pielęgnował skórę, nawilżał - tak jak obiecuje producent.

Znacie serię Botanic Tołpy? Które z kosmetyków zapadły Wam w pamięć?

8 komentarzy:

  1. Miałam nadzieję, że będzie jednak lepiej nawilżał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja potrzebowałabym zdecydowanie lepszego nawilżenia - szczególnie o tej porze roku :(
    Nie znam produktów z tej serii Tołpy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie pozostałe produkty z serii sprawdzały się bardzo dobrze.

      Usuń
  3. Nie miałam żadnego kremu do twarzy z Tołpy, teraz używam Caudalie Vinosource krem-sorbet, sprawdza się dobrze, ale też tylko na dzień, na noc byłby za lekki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że opakowanie takie do "kitu", mogliby lepiej zrobić z pompkom :D
    ale mam wymagania :)

    OdpowiedzUsuń
  5. u mnie niestety produkty tej firmy się nie sprawdziły :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Większość kosmetyków Tołpa się u mnie sprawdza, szkoda że tutaj jest inaczej.

      Usuń