Która z nas nie marzy o pięknych firankach, o podkreślonych, rozdzielonych rzęsach. Czasem efekt ten jest łatwy do osiągnięcia i wydaje nam się że to nie sztuka dobrać tusz, bywają jednak chwile gdy jak na złość, nic nie idzie po Twojej myśli, masz wrażenie że raptem tracisz połowę rzęs.
Kilka dobrych tuszy pod rząd odmienia myślenie, jest zadowolenie i satysfakcja z ładnie podkreślonych rzęs.
Potem następuje nieuniknione - zmiana tuszu i klapa, nie poznajesz swojego oka.
Tusz Astor nie przeraził mnie nawet swoją szczotką, wiedziałam że prędzej czy później nauczę się nią operować, nawet fakt że każdorazowo nabiera dużo tuszu, nie odbierałam jako minus.
Niestety poprawa w żadnym z aspektów nie następowała.
Szczotka jest spora, z klasycznego dłuższego włosia, okręcająca się wokół własnej osi.
Miałam styczność z różnymi dziwnymi szczotkami, na których kształt, trudno mi było znaleźć uzasadnienie, tutaj jest podobnie.
Kształt tej szczotki w niczym mi nie pomaga, a rzęsy łatwo posklejać i ubrudzić powiekę. W większych lukach zbiera się ogromna ilość tuszu, która sprawia że rzęsy są przeciążone jego ilością, a sama szczotka nie rozczesuje i nie rozdziela ich na tyle dokładnie, by naprawić te mankamenty.
W bardzo szybkim czasie zaobserwowałam efekt pajęczych nóżek, do tego rzęsy są sztywne, każda układa się w inną stronę. Istna katastrofa. Nie ma mowy o sprężystych, zaakcentowanych rzęsach, będących dopełnieniem makijażu.
Niestety tusz nie chciał współpracować ze mną, nie dawał pogrubienia rzęs, a ich sklejenie i oblepienie kosmetykiem, nie było mowy o wydłużeniu, doświadczyłam jedynie ich usztywnienia. Szczoteczka nie rozczesywała rzęs, nie dyscyplinowała ich, każda odstawała w innym kierunku.
Pomimo szczerych chęci nie mogłam dogadać się z tym tuszem. Próbowałam kilka tygodni i jedyne co się zmieniło, to pojawiły się na dokładkę grudki, nic poza tym na plus.
Może któraś z Was go miała i była zadowolona, może mój był jakiś felerny mimo że świeży?
Niestety nie używałam go, ale szkoda, że okazał się takim bublem.
OdpowiedzUsuńnie znam maskar Astora, ale tę będę omijać szerokim łukiem :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJakoś rzadko sięgam po tusze tej firmy, tego też nie miałam, ale to chyba dobrze :)
OdpowiedzUsuńNie używałam jeszcze tego tuszu a szkoda że u Ciebie sie nie sprawdził :/
OdpowiedzUsuńWciąż szukam tuszu idealnego, często spoglądam na półki Astora, ale tego tuszu nie kupię. Dziękuję za recenzję :)
OdpowiedzUsuńszkoda że tak grudkuje : c ja go nie miałam, ale możliwe że kiedyś w sklepie bym go kupiła bo takie ładne opakowanie ma hahaha
OdpowiedzUsuń