Dziś przyszła pora na moje spostrzeżenia, po zastosowaniu drugiego wariantu skarpetek złuszczających, dostępnych u nas w Polsce stacjonarnie.
Pierwszy kontakt ze skarpetkami złuszczającymi miałam już jakiś czas temu. Wybór padł wtedy na firmę Purederm, nie byłabym jednak sobą, gdybym nie skusiła się ponownie na inny wariant, by móc wyrobić sobie opinię, porównując oba produkty.
Cenowo skarpetki rodzimej marki L'biotica wychodzą trochę korzystniej, choć różnica nie jest bardzo duża.
Istotny jest jednak fakt, że w przypadku skarpetek Purederm mamy możliwość wyboru rozmiaru, natomiast L'biotica oferuje tylko jeden, który przy moim rozmiarze buta 39, jest o wiele za duży.
Założenie bawełnianych skarpetek pozwala utrzymać skarpetki na stopie, jednak półtorej godziny z pozwijanymi skarpetkami, które gdzieś uwierają, nie jest relaksujące.
Opis w jaki sposób korzystać z maski złuszczającej jest jasno opisany. Znów trzymałam ją na stopach półtorej godziny, w obawie że godzina może nie być wystarczająca. W tym czasie nie czułam żadnego pieczenia, czy szczypania, jedynie chłód płynu w którym zamoczone są stopy.
A teraz najważniejsze - efekty.
Złuszczanie zaczęło się około 4 dnia od aplikacji. Tym razem wyglądało trochę inaczej niż za pierwszym razem, przy skarpetkach Purederm. Nie wiem czy to wynika ze stanu stóp wtedy i teraz, czy też z działania samego kosmetyku.
Przy Purederm kilka miesięcy temu, skóra schodziła mi dużymi, grubymi płatami, teraz złuszczanie było silne, ale były to mniejsze powierzchniowo płaty naskórka, które schodziły szczególnie mocno podczas pocierania dłonią w kąpieli, wtedy ta skóra miękła i rolowała się. W mniejszym stopniu zahaczała się o rajstopy, czy skarpety, nie sypała się też podczas chodzenia po dywanie. Wiem brzmi to okropnie, ale tak to właśnie wyglądało, sypałam się i rozkładałam za życia.
Złuszczanie nie trwało długo, ale efekt jest satysfakcjonujący. Stopy są gładkie, miłe w dotyku, ze znacznie mniejszą ilością zgrubień.
Przez okres złuszczania po L'biotica nie moczyłam stóp dodatkowo poza kąpielą, co praktykowałam przy Purederm, bo bez tego jakoś nic nie chciało się dziać.
Przypuszczam że różnice nie są tak do końca spowodowane marką stosowanych skarpetek, a w znacznej mierze stanem stóp i faktem, że teraz było już mniej naskórka do złuszczania.
Niemniej jednak, z efektu każdej z nich jestem zadowolona i wiem że za kilka miesięcy znów sięgnę po którąś z nich.
u mnie niestety nie dały rde : / . Jak się złuszczały to długo trwało i zaczął sie gromadzić znów naskórek i tak w kółko więc szkoda pieniazkow : (
OdpowiedzUsuńTeż byłam zadowolona i planuję ponowny zakup :)
OdpowiedzUsuńSuper że jest coś takiego na rynku, ratuje sytuację, gdy nie widać efektów innej pielęgnacji
UsuńWczoraj właśnie o nich pisałam:)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam takiej maski złuszczającej, ale efekt po zastosowaniu może być ciekawy:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńU mnie sprawdziły się tak sobie, noszenie nie było komfortowe. Na dodatek pękły i wiem, że nie tylko mi. Chyba coś o nich naskrobie.
OdpowiedzUsuńPo pierwszym użyciu efekt był niewystarczający, ale miałam stopy w złym stanie. Piekło i szczypało lecz tylko tam gdzie miałam ranki po pedicurze.
OdpowiedzUsuńPo miesiącu powtórzyłam kuracje i już efekt był zadowalający.
Teraz siedzę w skarpetach po raz trzeci i już będzie można stópki pokazać światu.
Rewelacyjne. Najlepszy sposób jaki próbowałem. Za miesiąc powtórzę i będzie tak jak sobie wymarzyłem. Polecam !
OdpowiedzUsuń