Grzebień jaki jest, każdy wie. Jednak nie o tym do włosów będzie dziś mowa.
Dzisiaj krótka notka o grzebyku do rozdzielania i przeczesywania rzęs.
Gadżet pewnie wielu z Wam wyda się zbędny, bo i owszem, nie ma konieczności sięgać po niego codziennie. Są jednak momenty, gdy jego wsparcie jest nieocenione.
Dostępny w ofercie marki Inglot grzebyk kosztuje coś w okolicach 16zł, jednak mogę się co do ceny mylić, dawno temu zdecydowałam się bowiem na jego zakup. Gdyby nie blogi, to zapewne po dziś dzień, nie wiedziałabym o jego istnieniu.
Początkowo przerażał mnie sam jego widok, a wizja zbliżenia się nim do oka, nie wydawała się dobrym pomysłem.
Kiedy jednak pierwszy raz zawiódł mnie tusz, który niemiłosiernie posklejał mi rzęsy, nie miałam wyjścia. Nie było czasu by zmywać cały makijaż i robić go od nowa. Wtedy wybawieniem okazał się grzebyk, z jego pomocą udało mi się rozdzielić posklejane rzęsy.
Stał się on moim kołem ratunkowym i choć nie korzystam z niego każdego dnia, wiem że w razie potrzeby mogę na niego liczyć.
Pomimo że nie wygląda przyjaźnie, to krzywdy mi nigdy żadnej nie zrobił, a posługiwanie się nim, nie sprawia nigdy problemów. Wcześniej posiłkowałam się czystą spiralką, to jednak nie to samo. Ostre końce grzebyka świetnie rozdzielają nawet najmniejsze skupiska posklejanych rzęs, z czym nie radziła sobie zwykła szczoteczka.
W sytuacjach krytycznych, grzebyk jest ostatnią deską ratunku. Coś dla amatorek testowania co i rusz innych tuszy do rzęs, z których nie każdy okazuje się być ideałem.
Stosuję dosyć często, kiedy przesadzę z maskarą. Uwielbiam, bo dobrze je rozczesuje (właśnie przez te ostre końce), ale trzeba uważać, żeby nie zrobić sobie krzywdy - boli :D
OdpowiedzUsuńObym nie musiała często tego bólu doświadczać
UsuńTego z Inglota akurat nie znam, ale jest to bardzo przydatny gadżet, który uratuje Nas z opresji :-)
OdpowiedzUsuńJest na mojej chciejliście:)
OdpowiedzUsuńWarto się skusić, taka ostatnia deska ratunku bywa niezbędna :)
UsuńMam go i naprawdę się przydaje :)
OdpowiedzUsuńPrzydałby mi się taki grzebyk :) Chociaż na początku chyba bałabym się nim machać przy oku :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCiekawa rzecz, przyznam, że nie wiedziałam, że Inglot ma go w swojej ofercie. Coś mi się wydaje, że przy najbliższej okazji się w niego zaopatrzę :)
OdpowiedzUsuń