Upały i ciepło dają się we znaki już kilka dobrych tygodni, z jednej strony powinniśmy się cieszyć, bo wkrótce wysokie temperatury będą tylko wspomnieniem. Niemniej jednak nakładanie w takich okolicznościach pełnego makijażu jest zmorą dnia codziennego.
Szczęście mają Ci, którzy w tym momencie mają urlop, który bywa także czasem wolnym od konieczności nienagannego wyglądu, a ich cera odpoczywa, jednak nie wszyscy mają tak dobrze.
W ciągu ostatnich tygodni chętnie sięgam po lżejszy CC Cream od Bourjois.
Produkt większości już znany, staje się idealną alternatywą dla podkładów, nawet przy cerze dalekiej od ideału.
Korzystając z częstych promocji -40%, pokusiłam się na wrzucenie go do zakupowego koszyka, było to bardzo dobre posunięcie.
Opakowanie:
Tutaj niestety muszę pomarudzić.
Tubka, pomimo wąskiego "dziubka", okazuje się niezbyt trafionym pomysłem przy tak rzadkim produkcie. Otwarte opakowanie muszę opierać o stojącą na sztorc nakrętkę, czy też wręcz pionowo, o stojaki na kosmetyki, by nie wylać produktu.
Rzadka, lekka konsystencja jest ogromnym plusem, wadą jest jedynie opakowanie, które nie zapobiega wylewaniu kosmetyku.
Zapach jest delikatny, nienarzucający się, bardzo szybko umyka, nie drażniąc.
Nawilżająca formuła, oraz właściwości rozświetlające celowałyby w przypadku tego produktu w cerę suchą, czy też normalną, jednak bardzo dobrze sprawdza się również u cery mieszanej, z przebarwieniami i niedoskonałościami, takiej jak moja.
Lekka konsystencja sprawia że krem CC aplikuje się w mgnieniu oka, dosłownie dwa, czy trzy pociągnięcia dłonią i sprawa załatwiona. Trudno w jego przypadku uzyskać efekt maski, czy też zafundować sobie nieestetyczne smugi. Mogłabym pokusić się o nakładanie go bez lustra, myślę że wprawne manewry dłoni pozwolą rozprowadzić go bez problemów.
Jeśli chodzi o krycie, to jest ono przyzwoite. Dodatkowym atutem jest to, iż efekt ten można sobie budować, dokładając odrobinę w strategiczne fragmenty twarzy. Ja robię tak z okolicami nosa, które wymagają u mnie dodatkowego zatuszowania niedoskonałości. Mam tu i zaczerwienienia, i przebarwienia, pełen wachlarz paskudztw na tak małym obszarze.
Mimo zaaplikowania dodatkowej porcji kremu CC, twarz wygląda nadal świeżo, zdrowo, wprost rozpromieniona i naturalna, choć rzadko taka bywa naprawdę. Świat trzeba trochę oszukiwać, skoro matka natura tak się z nami niezbyt łaskawie obchodzi.
CC Cream daje bardzo naturalne wykończenie, satynowa, zdrowo wyglądająca twarz, plus delikatne rozświetlenie, bez jakichkolwiek drobinek, jest również mile widziane przy cerze mieszanej, która w moim przypadku bywa często ziemista. Uzyskujemy efekt ciekawszy niż szeroko dostrzegany, płaski mat.
Jako istota bladolica, choć nie porcelanowa, sięgnęłam po odcień 31, jako że w przypadku uwielbianego podkładu z tej samej marki Bourjois, Healthy Mix najczęściej wybieram 51, choć 52 też bywa dla mnie właściwa.
Najjaśniejszy z CC 31 Ivory, zawiera trochę inne pigmenty niż 51 Light Vanilla Healthy Mix, ten drugi ma jednak bardziej żółte, jaśniejsze tony.
Jednak jak widać na kolejnych zdjęciach, podczas rozcierania, różnica nie jest między nimi już tak duża.
Oba odcienie sprawdzają się u mnie równie dobrze, pomimo iż na dłoni, nałożone w większej ilości trochę od siebie odbiegają, tak roztarte stapiają się z cerą znakomicie.
Na tym zdjęciu powoli zanika różnica już między kolorami.
W promocji można go dostać za dwadzieścia kilka złotych, to bardzo dobrze zainwestowane pieniądze, szczególnie na sezon wiosna/lato, a nawet i jesień.
Jednak można połączyć naturalny wygląd z kryciem, oraz nadaniem zdrowego blasku.
Jakie jest Wasze zdanie na temat tego produktu?
Dużo dobrego an jego temat czytałam :) Jak Rossman/Natura zrobią dobrą promocję to chętnie kupię :)
OdpowiedzUsuńmam i uwielbiam! najlepszy produkt tego typu jaki miałam!
OdpowiedzUsuńzazwyczaj nakładam go palcami i wtedy krycie ma lekkie/średnie, ale kiedy mam więcej czasu to pomagam sobie pędzlem i wtedy efekt kryjący jest jeszcze lepszy ;)
Nie miałam jeszcze żadnego podkładu z bourjois - ale ciekawie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńCzytam na blogach, że dziewczyny go chwalą, ale ja go w swojej kosmetyczce jeszcze nie miałam :) W ogóle ostatnie dwa tygodnie chodziłam bez makijażu, no cóż temperatury w Toruniu nie spadają poniżej 30 stopni, więc nawet nie chce mi się rzęs pomalować ;)
OdpowiedzUsuńMam go, używałam przez chwilę, ale przerzuciłam się na minerały. Muszę do niego wrócić, ostatnio stał się popularny.
OdpowiedzUsuńbardzo ładne, naturalne kolorki... ale teraz jest spory wybór tych kremów..
OdpowiedzUsuńBaaardzo go lubię, to mój pierwszy średniopółkowy podkład od długiego czasu i wiem, że ze mną zostanie :)
OdpowiedzUsuń